Forum 41 Wrocławska Drużyna Harcerek TĘCZA Strona Główna
 
Rejestracja
 
Forum 41 Wrocławska Drużyna Harcerek TĘCZA Strona Główna FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości Zaloguj
 
Straszne Historie
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum 41 Wrocławska Drużyna Harcerek TĘCZA Strona Główna -> Humor
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Drzewko szczęścia
Tęczowy Przyjaciel
Tęczowy Przyjaciel



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 557
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 12:51, 25 Lis 2006    Temat postu: Straszne Historie

Nie wiem czy to humor ale co.Dla wrzyskich którzy lubią sie bać jest ten tamat.Prosze dawajcie dużo ale w jednym poscie.

klinknijce w ten link
[link widoczny dla zalogowanych]

i w ten:
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Drzewko szczęścia dnia Pon 16:46, 27 Lis 2006, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pałka
Tęczowy Przyjaciel
Tęczowy Przyjaciel



Dołączył: 03 Lis 2006
Posty: 1100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 12:54, 25 Lis 2006    Temat postu:

***Strach ma duże oczy***
Był środek lata. Jurek i Ala byli razem na imprezie. Zbliżała się godzina 23.30 i Ala musiała wracać do domu. Jurek tak jak zawsze odprowadził swoją ukochaną. Ponieważ był zmęczony, a mieszkał troszeczkę daleko od swojej dziewczyny, więc do domu postanowił wrócić na skróty. Szedł przez las znajdujący się koło pastwiska... Było ciemno, prawie nic nie było widać. Nagle usłyszał jakiś szmer. Przestraszył się i zaczoł uciekać jak tylko najszybciej potrafi, ale szmer wcale nie ucichł... Nareszcie wybiegł z lasu na jakąś drogę. Szmeru nie było już słychać, była zupełna cisza. Szedł szybkim krokiem, a serce biło mu jak oszalałe. Nagle w krzakach coś poruszyło się. Chłoapak stanoł nieruchomo, a krzaki zaczeły ruszać się coraz bardziej! Zamknoł oczy, był przerażony nie chciał patrzeć na to co się stanie! Nagle słyszy, że coś wyszło z tych krzaków otwiera oczy... i widzi wielką, czarną postać stojącą nad nim, co ma ponad 2 metry wzrostu i rogi! Przerażony zaczyna się cofać i upada na ziemie... Kuli się i zamyka oczy. Jego serce zaczyna bic coraz szybciej i szybciej! Włosy stają mu dęba, gdy nagle słyszy "muuuu". Przeciera oczy i widzi przed sobą krowę, zwyklą krowę. Był tak przestraszony, że krowa wydawała mu się wielka, jego wyobraźnia zaczeła płatać mu figle. Od tamtej pory już nigdy nie wraca do domu na skróty.


***Józek, gdzie jesteś?***
Był chłodny, wiosenny wieczór. Wiatr wiał jak oszalały i zaczoł padać deszcz. Rodzice z niecierpliwością czekali na powrót syna ze szkoły. Już dawno miał się pojawić w domu. Zawsze po szkole wracał prosto do domu. Domek był drewniany, nie było w nim światła, więc palono świece. Do szkoły, do miasta i do jakiej kolwiek drogi było troszke daleko. Wybija godzina 23, a Józka wciąż nie ma. Nagle gaśnie świeca... Do pomieszczenia wdaje się wiatr, który powoduje dreszcze na ciele rodziców. Nagle drzwi zamykają sie z trzaskiem, a osoba która weszła do środka zamyka drzwi na zasówke! "Józek, to Ty?" - pyta przestraszona matka lecz nikt nie odpowiada. Nagle ojciec zapala świeczke... To co widzą odbiera im dech w piersiach i mowę! Ich syn leży zabity na podłodze, a ten kto to zrobił jest w domu! Ogarnia ich strach, słyszą tupanie cziś nóg. Jak by ktoś się do nich przybliżał i był coraz bliżej i blizej i blizej... BACH! Głowa ocja Józka ląduje na podłodze! Matka patrzy na psyhola i nie wie co robić... Uciekać? Ale gdzie? Gdy morderca zbliża się do niej, ona postanawia uciec do kuchni po nóż... Stoi w kuchni z nożem w ręku, cała zapłakana lecz mordercy nie słychać, ani nie widać! Nagle słyszy, ze ktoś wali w okno, na schodach słychać kroki, drzwi wejściowe otwierają się i do domu otwierają się z chukiem, a kobieta pada na ziemi martwa...

***Złodzieje! Ratunku!***
Był to środek zimy, po 23 00. Kobieta około 35-40 lat, stała sama na przystanku autobusowym ubrana w futro. Wkoło nie było ani jednej żywej duszy, cisza, spokój... Nagle kobieta widzi dwie postacie idące w jej strone, jest to dwóch młodych mężczyzn. Owa pani siedzi na przystanku i marźnie, ociera ręce żeby było jej cieplej. Chłopcy stają i patrzą się na nią, zaczynają szeptać między sobą... Kobiecie nie podoba się ta sytuacja. Siedzi coraz bardziej zniecierpliwiona, już bardzo nie może się doczekać kiedy autobus przyjedzie. Zapala papierosa by uspokoic się. Wypaliła. Żuca papierosa, w tym momęcie podbiegają do niej młodzi mężczyźni! Przystawiają jej nóż do gardła i każą zdjąć futro! Ona zdejmuje... Minus 10-15 na dworzu. Ona siedzi marźnie i płacze. Nagle podchodzi do niej starszy pan i pyta się "Co się stało? Dlaczego pani płacze?". Ona odpowiada mu "Jakiś dwóch młodych chłopaków zabrało mi futro! Długo na nie zbierałam". "Arozpozna ich pani?". Kobieta dygocząc odpowieda "Tak. Tego jednego to codziennie tu spotykam!". Na to mężczyzna, wyjmując nóż "No to teraz pani już ich nigdy nie rozpozna!"... Kobieta trafiła do szpitala, straciła wzrok... Morał z tego taki, aby nigdy nie rozmawiać z nieznajomymi, nawet jak mówią, że chcieli by nam pomuc.

***Układanka***
Pani Mirena była 55 letnią wdową. Uwielbiała układać puzzle. Była w tym najleprza. W jej szafach znajdowały się miliony układanek, które ułożyła... Był to letni, piękny dzień. Pani Mirenka postanowiła wybrać się na zakupy... Nagle zauważyła jakiś nowy sklep. Od razu jej się spodobał. W środku były różne zaczarowane rzeczy, których jeszcze nie widziała, ale największą jej uwagę zwróciły zaczarowane puzzle. Od razu wiedziała, że musi je mieć! Kupiła je... Wieczorem zabrała się do ich układania. Siedziała przy słabej lampce, zacięcie układając małe puzle. Nareszcie obrazek z puzli zaczynał coś przypominac. Kobieta znała skąś pokój, który wychodził w puzzli. Jeszcze bardziej zacięcie układała te puzzle. Nagle zauwazyła, że ten pokój jest... JEJ! Kobieta siędząca i układająca puzle to ona! Bała się układac je dalej. Ręce jej drżały, a serce podchodziło do gardła. Nagle poczuła jak po plecach przechodzą jej ciarki... Ułożyła już całe puzle! Na puzzlach przedstawiono w oknie jakąś postać. Mirena chciała się odwrócić by zobaczyć kto tam jest... W tym samym momęcie zgasło światło. Mirena sięgneła po latarke, bała się ją zapalić, ale zrobiła to, zapaliła ją... Owa postać stała przed nią. Była ubrana na czarno, na twarzy miała dużą blizne przechodzacą przez lewy policzek, a w prawej ręce trzymał nóż. Zadała jej cios, prosto w serce. Kobieta osuneła się pościanie na podłogę, a puzzle znikneły i dalej są sprzedawane w tym sklepie...

***Kim pan jest?***
Był chłodny, letni, wietrzny wieczór, około godziny 23.00! Ola i Basia właśnie wracały z kina drogą, gdzie nie jeżdżą samochody, a ludzi jest mało! Od strony drogi były krzaki, a za drogą pole, na którym miało zostać wybydowane nowe osiedle. Zawsze tendy wracały, ponieważ były nie pełnoletnie, więc w drodze do domu mogły sobie zajarać fajka i nikt ich na tym nie przyłapał. Tego wieczoru również tak było. Szły spokojnie paląc papierosa, gdy nagle... usłyszały dzwięk dzwoniącej komórki. "Olka to Twoja? Odbierz! Na co czekasz?"- powiedziała Basia. "To nie moja, ja nie wziełam z sobą telefonu, to Twój. Pewnie rodzice. Tak?"- zapytała się Ola. "Nie to nie mój ja nie mam takiego dzwonka"- oznajmiła Basia. "Więc czyj?"- ze strachem spytała Ola, oglądając się za siebie. W ciemnościach widziała ubranego na czarno faceta, który szedł za nimi i trzymał w ręku komórke. Był wysoki miałz 185cm wzrostu, krótko obstrzyżony, a na lewym policzku miał blizne. "Ktoś za nami idzie! Jakiś facet"- wyszeptała Ola. "Nie wygłupiaj się! I tak mnie nie nastraszysz". Basia obejrzała się i zeczywiście owa postać za nimi szła i uśmiechneła się do dziwczynek... Przyśpieszyły. Nareszcie wyszły, na swoje osiedle, natomiast nikogo nie było na nim. Nagle patrzą... Uratowane, ida ich 3 koleżanki z psami. "Siema..." zaczeły gadke i czekały jak owy mężczyzna przejdzie. Przechodząc, groźnym wzrokiem spojrzał na dziewczyny, a następnie skręcił w alejke, z której nie było wyjścia... Ola i Basia wykorzystały tą chwile i pożegnały się z koleżankami. Zaczeły biec, oglądają się, a mężczyzna za nimi! Nagle jedzie policja, Ola i Basia zaczynają krzyczeć do nich! Oglądają się, a owego faceta nie ma! Przepadł? Zaczynają dalej biec, lecz Ola już jest zmęczona. Zaczyna iść, gdy nagle za rogu wyskakuje ich prześladowca! Łapie Ole i podcina jej gardło. Basia z łzami w oczach ucieka, wrzeszcząc najgłośniej jak się da. Nikt jej niestety nie słyszy. Nagle wywala się, mężczyzna łapie ją i zbiża do niej nóż, ona prosi by ją puścił, by nic jej nie robił... On nie posłuchał! Zabił ją, a jej i Oli zwłoki wrzucił do pobliskiego kanałku, gdzie zostały znalezione przez jakiegoś starszego pana wychodzącego ze swoim pupilem na spacer...

***Psyhol***
Kamila miała 35 lat, była prawnikiem. Nie miała męża ani dzieci, ponieważ nie miała czasu na założenie rodziny. Wszystkie sprawy, które prowadziła były wygrane. Niestety później dostawała różne nie miłe telefony, listy... Ale przyzwyczaiła się do tego. Jej ostatnia sprawa dotyczyła wsadzenia za kratki psyhola, który zabił swoją żonę z dziećki następnie rodziców i chciał zabijać dalszą część rodziny. Gdy wyprowadzali go z sali sądowej krzyknął do Kamili: "Znajdę Cię i zabiję, nie ujdzie Ci to!". Dziewczyna przestraszyła się. Do bióra przychodziły jej kwiaty z liścikami o treści "Twoja śmierć jest już blisko". Do domu dzwoniły głuche telefony... Kamila postanowiła się odpręzyć. Wzieła sobie tydzień wolnego. Właśnie oglądała telewizję. Leciał jej ulubiony brazylijski serial, ale audycję przerwały ważne wiadomości! Przestępca, którego Kamila wsadziła za kratki uciekł! Dziewczyna spanikowała! Wiadomości podawały, że przestępce ostatni raz widziano gdy kierował się w stronę jej domu! Nagle zadzwonił telefon. Kamila odebrała go, a zachrypiały głos w słuchawce powiedział "jestem niedaleko Twojego domu zaraz będę u Ciebie". Kobiete zaczeły napadać myśli samobójcze, w jej głowie zaczeły się plątać niezliczone negatywne myśli. Płakała, bo wiedziała, że już niedługo umrze... Nagle dzonek do drzwi następnie słychać jak by ktoś chciał się włamać... Spanikowała. Otworzyła okno i skoczyła z niego. Zabiła się gdyż mieszkała na 8 piętrze. W tej samej chwili zaczeli podawać w TV, że groźnego przestępcę, który uciekł złapano jak chciał zamordować kuzynkę.

***Wiedźmy - siostry Salem***Tom był starszym bratem Asi, zakochanym w koleżance z klasy - Tinie. Tom nie wieżył w opowiastki o duchach, wiedźmach itd. Tak jak co roku w Halloween rodzice kazali mu razem w siostrą chodzić po domach i zbierać cukierki. Weszli do dużego, ładnego domu, gdzie odbywało się jakieś przyjęcie. Okazało się, że to dom Tiny. Dziewczyna wzieła i poczęstowała małą Asię cukierkami, a następnie opowiedziała o muzeum sióstr Salem, które były czarownicami, ale w dziwny sposób 300 lat temu znikneły. W muzeum działy się różne dziwne rzeczy, więc postanowiono je zamknąć, ale nic z tamtąd nie wynoszono. Ponieważ muzeum prowadziła matka Tiny, więc dziewczyna zaproponowała, że mogą się tam przejść. Muzeum wyglądało jak dom czarownic. W środku zaś stał duży kocioł,a le uwagę Toma przyciągnęłaświeca, która była zrobiona z tłuszczu powieszonego kiedyś człowieka, którego posądzano o magię. Legenda mówiła, że jeżeli świecę tą zapali dziewica, będzie się ona wówczas paliła czarnym płomieniem i ożywi to siostry Salem! Tom nie wierzył w te głupoty i postanowił ją podpalić! Ponieważ był prawiczkiem, świeca zaczeła się palić ciemnym płomieniem. Wszystkie oświetlenia w tej chwili zgasły. Tina i Asia zaczeły krzyczeć. Podłoga zaczeła się ruszać, a spod niej zaczeło świecić zielone światło.Nagle podłoga już ustała, światła się zapaliły, a w drzwiach stanęły czarownice. ęłęóByły ochydne, aż nie do opisania. Tom, Tina i Asia szybko sie schowali. Jedna z czarownic miała bardzo wyczulony nos na dzieci i wyczuła ich. Wtem Asia niespodziewnie znalazła się obok czarownic, wyjeły jej wątrobę i wrzuciły do wywaru, który miał je uczynić młodsze i silniejsze. Następny był Tom... wyjęły z niego mózg, a recztę jego ciała poćwiartowały i powkładały do małych słoiczków, aby mieć składniki na następne wywary. Tina zaś nie wytrzumała całego napięcia, więc zaczęła płakać i zaczęła się trzaść. Gdy czarownice ją znalały, wzięły ją na tortury... Długo Tina nie wytrzymała. Zmarła po 5 godzinach. W ciągu 5 dni zginęło wiele rodzin, tylko 7 rodzinom udało się uciec...

***Kasia sama w domu***
Był chłodny, deszczowy wieczór. Rodzice Kasi wybrali się na imprezkę do znajomych, zostawiając dziewczynę samą w domu na całą noc. Gdy rodzice poszli, dziewczyna szybko zadzwoniła po koleżanki, gdyż postanowiły sobie zrobić wieczorek horrorów. Kasia zaczeła przygotowywać popcorn. Podeszła do okna by wyjrzeć czy koleżanki idą lecz nikogo nie było na ulicy, oprócz jakiegoś pana w czarnym płaszczu, który przechodził sobie po jej ulicy. Włączyła sobie TV, właśnie w wiadomościach podawali o seryjnym mordercy, włamywającym się do domóm... Oglądanie wiadomości przerwał Kasi jakiś dziwny dzwięk dobiegający z kuchni! Dziewczyna przestraszyła się, ale postanowiła, że sprawdzi co to. Okazało się, że to był tylko popcorn, który zaczoł strzelać... Gdy skończyła robić popcorn, poszła do pokoju oglądać dalej TV. Ku jej zdziwieniu było otwarte okno, a na podłodze w pobliżu okna były ślady błota. Kasia zaczeła się bać. Ze strachu zaczeły jej przychodzić do głowy różne głupie rzeczy. W TV podawano wiadomość z ostatniej chwili. Ktoś widział mordercę w pobliżu ulicy na której mieszkała Kasia! Dziewczyna mało myśląc złapała za słuchawkę telefonu, już wykręcała numer, gdy drzwi wejściowe same się otworzyły. Kasia zaczeła płakać, odłożyła słuchawkę i poszła je zamknąć! Gdy się odkręciła zobaczyła za sobą wysokiego mężczyznę, w ciemnym płaszczu, a jedno z jego oczu było przekrwawione. W prawej ręce trzymał nóż, którym dzgnął trzy razy Kasię w brzuch, następnie podcioł jej gardło! Gdy na następny dzień rodzice dziewczynki wrócili do domu nikogo nie było, ale w łazience słyszeli nie dokręcony kran, z którego kapała woda. Matka dziewczynki poszła go zakręcić... Nagle zaczeła krzyczeć! Ojciec Kasi szybko wbiegł do łazienki. Zwłoki dziewczynki leżały w wannie, a na żyrandolu były powieszone jej flaki.

***Straszny film***
Angelika to 15 letnia dziewczynka. Chodziła do publicznego gimnazjum. W klasie miała kolegę, który był fanatykiem horrorów. Najbardziej uwielbiał te o duchach. Miał cały pokój zaklejony plakatami przedstawiającymi jego ulubionych bohaterów. Lubił też słuchać przygnębiającej muzy z tych filmów. Często zapraszał do siebie na straszne seanse znajomych. Gasił wtedy wszystkie światła i zapalał świeczki, które tworzyły straszny nastrój. Na taki właśnie seans została zaproszona Angelika. Właśnie byli w trakcie oglądania przerażającego horroru. Siedzieli zapatrzeni w ekran, gdy nagle ekran telewizora pękł na pół. Szklanki z piciem, które stały na stole zaczeły się przewracać, a drzwi same się zamykały i otwierały... Wszyscy przerażeni uciekli z domu zostawiając tam samego Krzysia (kolesia, który organizował wieczory strachu). Na następny dzień nie było go w szkole. Minoł tydzień, więc wszyscy zaniepokojeni postanowili go odwiedzić i zobaczyć co sięz nim dzieje... Drzwi do jego domu były otwarte, a chłopak nie żył i cała jego rodzina również. Co się stało? Tego nikt nie wie... Exclamation Question Evil or Very Mad Mad Razz Embarassed Crying or Very sad Wink Rolling Eyes Laughing Cool Confused Shocked Very Happy Smile Sad Surprised


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drzewko szczęścia
Tęczowy Przyjaciel
Tęczowy Przyjaciel



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 557
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 12:59, 25 Lis 2006    Temat postu:

Ulica

Juliet mieszkała w Wimowie. Było to z pozoru bardzo bezpieczne miasto. Wszyscy się tam znali, a gdy ktoś z mieszkańców potrzebował pomocy każdy był gotów jej udzielić. W wimowie mozna było znaleść pełno tajemniczych zakamarków. Chodziła tam nawet pogłoska, że o północy w dniu "Wszystkich świetych" na ulicy "Krążenia" wychodził demon - zabijał on prawie każdą osobę, która staneła mu na przeszkodzie. Zobaczyć go mogli jedynie ludzie grzeszni. Z pod chodników wylewała się krew zabitych ofiar
demona. Ale to były tylko plotki, tak przynajmniej wydawało się Juliet. Przyjaciółki od dłuższego czasu pod puszczały ją, żeby wybrała się tam sama i pokazała jak bardzo jest odważna. Wsumie co miała do stracenia? Nie wierzyła w jakieś demony, duchy, zjawy itp. A jednak odczuwała lekki niepokój. Dochodziła północ Juliet tak jak mówiła poszła na tę uliczkę. Po drugiej stronie stały jej dwie koleżanki Marta i Kinga. Gdy tylko weszła na chodnik poczuła sie nieswojo, tak jakby ktoś był koło niej, i przyglądał się jej. Mineło z pietnaście minut jak Juliet tam weszła, lecz nic nadzwyczajnego się nie działo. Już miała wracać, lecz coś ją powstrzymało. Jakby zamarła na moment. Koleżanki zaczeły się nie pokoić, poszły za nią. Zobaczyły ją jak stoi. Usłyszały cichutki szloch. Podeszły bliżej, to Juliet płakała. Głowe miała pochyloną na dół, jakby patrzyła na chodnik. Nagle podniosła wzrok na nie. Z jej pustych oczodołów płyneła krew, zobaczyły także, że jej ubranie jest całe podarte i również gdzie nie gdzie można było ujrzeć krew. Usłyszały ryk, coś płyneło w ich kierunku. Marta pierwsza się ockneła, i zaczeła uciekać. Nagle staneła, odwróciła się, z nią stało sie dokładnie to samo co z Juliet. Jedynie Kinga uszła z życiem, nie widziała ona niczego podejrzanego, poczuła jedynie okropne zimno. Ciał jej przyjaciółek nigdy nie odnaleziono. Kinga już nigdy nie poszła na tamta ulice. Została ona zamknieta przez władze miasta. Jednak do dziś w niewyjaśnionych okolicznościach giną mieszkańcy Wimowa.

Ciekowość to pierszy stopień do pikła!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drzewko szczęścia
Tęczowy Przyjaciel
Tęczowy Przyjaciel



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 557
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 13:02, 25 Lis 2006    Temat postu:

Dawajcie ja dodaje ostatną historie a po tem wy :
To przytrafiło się mi dwa lata temu. Były wakacje, u mnie w mieście jest tak, że 15 po 23 gasną latarnie w tych pobocznych ulicach. Świecą się jedynie w centrum, więc reszta miasta jeżeli nie ma księżyca pogrążona jest w egipskich ciemnościach. Byłam na 16 urodzinach mojej przyjaciółki. Obiecałam rodzicom, że wrócę nie później niż po pierwszej w nocy. Zabawa była świetna i za nim się spostrzegłam, była już 24.45. Kumple chcieli mnie odprowadzić, ale za nim by się zebrali to zeszłoby z pół godziny. Mieszkam 3 kilometry od niej, więc w 15 minut napewno bym nie zdążyła. Wybiegłam szybko z jej domu, postanowiłam iść nie przez centrum, zeszłoby mi dwa razy dłużej - tylko tyłami miasta. Noc była pochmurna, gdzie nie gdzie tylko prześwitywał blask gwiazd. Przechodziłam koło malutkiej kapliczki, jak zwykle przeżegnałam się i poszłam dalej. Wtem poczułam czyjąś obecność, przestraszyłam się i żeby o tym nie myśleć nuciłam sobie w myślach piosenkę. Tak się w to wczułam, że nawet nie zdałam sobie sprawy, że coś za mną idzie. Gdy się wreszcie kapnełam co jest grane, szybko się odwróciłam ale nikogo nie zobaczyłam. Poszłam dalej, i dalej słyszałam za sobą ciężkie kroki, znowu się odwróciłam, i znowu nikogo nie zobaczyłam. Byłam przerażona zaczełam biec, a to coś za mną. Nie mogłam złapać oddechu, tak strasznie się bałam. Boże, gdy sobie to teraz przypominam to robi mi się nie dobrze (pewnie w nocy nie zasnę). Wkoło mnie zrobiło się strasznie zimno, chociaż był środek lata. Cały czas biegłam, potknełam się o jakiś kamień, próbowałam utrzymać równowagę, ale i tak zaliczyłam glebę. Coś złapało mnie za rękę, zaczełam piszczeć, odwróciłam się, nikogo nie było. Podniosłam się i pobiegłam do domu. Opowiedziałam rodzicom co mi się przydarzyło. A oni wyjaśnili mi, że rok temu znaleziono w rowie samochód, ale nie było w nim ciała, zresztą nigdy go nie odnaleziono. Więc to może jego duch, prosi o modlitwę czy coś w tym stylu. Oczywiście dostałam szlaban, za to że się spóźniłam, i za to, że sama po nocy wracałam. Od tej pory staram się unikać tamtej kapliczki, nawet w dzień źle się tam czuję. Oczywiście sama też się nigdzie wieczorami nie wybieram. Wystarczyło mi to co przeżyłam, drugo raz już nie chcę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drzewko szczęścia
Tęczowy Przyjaciel
Tęczowy Przyjaciel



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 557
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 17:40, 25 Lis 2006    Temat postu:

Po miasteczku GrottesWill chodziła legenda, że w otaczającym to mieście lesie mieszkają duchy i raz w roku porywają 3 dzieci a ich ciała rozszarpują w ten sposób, że niewielka część lasu jest niemal, że czarowna od ich krwi. Był 1 warunek tego, że duchy nie powrócą: żaden z mieszkańców nie może słuchać muzyki. Tak więc przez lata a potem dziesiątki lat miasto stało się ponurą okolicą do której nikt nie przyjeżdżał a ludzie tam mieszkający nie opuszczali miasta za strachu.

Pewnego wieczoru chłopak o imieniu Johan przemycił discmena, którego znalazł na strychu. Była w nim płyta ,,Busted". Chłopak założył na uszy słuchawki i zaczął słuchać wystukując rytm piosenki w biurko. Niespodziewanie jego matka weszła do pokoju z kijem bejsbolowym w ręce. Nie ostrzegła chłopaka tylko skatowała go kijem na śmierć.

Nikt nie oskarżył jej o morderstwo, a na pogrzeb, który odbył się następnego dnia przyszło całe miasto.

W tym samym czasie do miasta przyjechał Gareth, któremu zabrakło benzyny, lecz zapytany przechodzień gdzie można ją kupić odpowiedział, że nie mam nigdzie benzyny w mieście. Gareth został uziemiony.

Spostrzegł ceremonię pogrzebową, z której zebrani zaczęli już odchodzić. Ksiądz odmawiał litanię pogrzebową, którą normalnie powinno się śpiewać, ale to nie zdziwiło wcale Garetha. ,,Może takie mają tu zwyczaje?" Pomyślał. Kobieta z cała pewnością matka została i płakała a w tym samym czasie dwoje mężczyzn spuszczało trumnę do wielkiego dołu.

Gareth podszedł i zapytał:

- Przepraszam, że przeszkadzam. Nie jestem stąd. Wie pani może gdzie jest najbliższa stacja paliw? - Kobieta spojrzała na niego.

- Nie wiem - Jej oczy były czerwone i zapłakana.

Gareth odszedł pogwizdując.

Kobieta spojrzała na niego, po czym rzuciła się na Garetha próbując go dusić. Gareth obezwładnił ją na ziemi.

- Co się pani stało! - Krzyknął.

- Nie wolno śpiewać - Garetha zdziwiła ta odpowiedź, ale puścił kobietę i powiedział jej, że już więcej tego nie zrobi.

Gareth wynajął pokój w jednym z małych moteli. Zdziwiło go to bo w żadnym pokoju nie było radia ani telewizora, ale zapytana właścicielka dlaczego odpowiedziała, że nikt tutaj nie ogląda telewizji bo ludzie mają lepsze zajęcie.

W nocy obudziły go krzyki dobiegające zza okna. Wyjrzał przez nie i zobaczył 2 dzieci w wieku około 14 lat uciekającą przez uzbrojonymi ludźmi. Jedna z nich strzelił do chłopaka, który upadł martwy na ziemię. Dziewczyna, która uciekała z nim stała, nad jego martwym ciałem. Ludzie dobiegli do niej i skopali ją na śmierć.

Gareth wybiegł szybko na dwór i zaczął krzyczeć:

- Co się tutaj dzieję! Dlaczego ich zabiliście?!

- Nie twoja sprawa - Odpowiedziała kobieta, którą spotkał na cmentarzu.

- Takie jest prawo! I jeśli chcesz żyć musisz się do niego dostosować!

- Jakie prawo! - Wrzasnął, Gareth

- Prawo ciszy! Nikt z nas nie może śpiewać... Nie może słuchać muzyki, gdyż ona obudzi znowu 3 duchy z lasy, które znowu znaczą zabijać.

- Wy w to wierzycie? - Popatrzał na ludzi! Było tu około połowy miasta - Przecież to jakaś głupia stara legenda. Ktoś ją wymyślił, aby doprowadzić całe miasto do obłędu. I mu się to udało! - Mieszkańcy spojrzeli na niego posępnie - Kiedy ostatni raz wiedzieliście ducha jakiegokolwiek?

- Nikt z nas ich nie widział! - Odpowiedział wysoki mężczyzna w siwych włosach.

- No właśnie nikt! Mogę wam to udowodnić - I zaczął śpiewać:

Daleki jak horyzont świat

Daleki jak burza słów

Mocny jak miłości cud

Zrozumiała jak cichy szept

- I co? - Powiedział po chwili - Żyjemy! - Wszyscy zaczęli śpiewać i radować się, że legenda okazała się kłamstwem:

Wspólnie odnajdziemy drogę

Drogę do wspólnej pracy

Gdy nadejdzie Boży cud

Gdy znajdziemy silną swoją wolę...

Niespodziewanie zarwał się silny wiatr. Wszyscy spojrzeli w głąb lasu. Zaczęły się wyłaniać z niego 3 białe postacie. Poruszały się szybko. Z buzi wylatywała im krew a ich oczy przepełnione były nienawiścią....

Rano całe miasto było puste. Nikogo w nim nie było. Ludzi jak i wszystkich zwierząt. Tym razem kawałek lasu nie był umazany krwią lecz cały las pokrywała cienka warstwa krwi. Ciał ludzi nie znaleziono nigdzie... Słuch zaginął po wszystkich bez wyjątków.

NALEŻY WIEŻYĆ W LEGENDY


Kasia i Michał byli parą od roku. Na początku było im jak w niebie wspólne spacery, wycieczki, randki, ale teraz wszystko zaczęło się psuć.

Kasia zaczęła spotykać się z innym chłopakiem.

Kamil wpadł w szał. Groził jej, że jeśli nie przestanie się spotykać z Jackiem to ich wszystkich pozabija. Kasia w tym momencie jak on to mówił wychodziła z pokoju. Nie chciała słuchać za szczegółami jak ma zamiar zabić ją Michał.

Pewnego popołudnia przyszła do Michała.

- Słuchaj tak dłużej być nie może - Zaczęła - Nie chce się z tobą więcej spotykać. Nic dla ciebie nie znaczę.

- Nic nie znaczysz? - Wrzasnął - To ty mnie zdradzasz - Kasi spuściła na dół głowę i wyszła. Na pożegnanie powiedziała ,,Przykro mi, ale to już naprawdę nasz koniec".

Kamil nie wychodził przez 2 dni z domu. Kasia nie widziała go w szkole ni na dworze. Nie obchodziło jej co robi ani co się z nim dzieje.

Minęły dwa miesiące od tamtego wydarzenia. Kasia spotykała się nadal z Jackiem. Razem się całowali i spędzali ze sobą bardzo dużo czasu. Pewnej nocy, gdy Kasia wracała późno ze szkoły spostrzegła, że ktoś idzie za nią. Słyszała kroki, gdy stanęła kroki także ustąpiły. Pobiegła, a osoba idąca za nią także przyspieszyła.

Była niedaleko domu i chciała tam jak najszybciej dotrzeć.

Jacek był właśnie w pracy, więc co jej da wejście do pustego domu? Przynajmniej zamknie zamek i będzie bezpieczna.

W końcu dotarła do drzwi. Jej dłonie drżały, dlatego z trudem włożyła kluczyk do drzwi, ale w końcu się jej udało. Weszła do środka i zamknęła za sobą zamek w drzwiach.

Oświeciła światło i poszła do łazienki. Była szczęśliwa, że w końcu się uwolniła od swojego prześladowcy.

Weszła pod prysznic i puściła ciepłą wodę.

Dochodziła 23.00. Dlaczego Jacka jeszcze nie ma? Zadręczała się. Pewnie zaraz przyjdzie. Wyszła spod prysznica.

Usłyszała otwierający się w drzwiach na dole zamek.

- Nareszcie Jacek - Wyszła z łazienki. Stanęła na schodach i patrzała na osobę stojąca na dole. Okrywał ja mrok - Jacek? - Powiedziała. Osoba spojrzała na nią. Nie! to z całą pewnością nie był Jacek takim razie kto? Kasia zaświeciła światło. Na dole stał jakiś mężczyzna przykryty kapturem, który po chwili ściągnął. TO BYŁ MICHAŁ.

- Co ty tutaj robisz? - Pisnęła Kasia z przerażeniem.

- Przeszedłem po ciebie! - Powiedział.

- Mówiłam ci przecież, że z nami koniec.

- Ty tak powiedziałaś a nie ja.

- Czego chcesz? - Kasie cofnęła się gdy Michał zaczął wchodzić po schodach.

- Chce ciebie. Chcę abyś wróciła do mnie - Powiedział.

- Nie! Nie ma mowy.

- Na pewno? - Michał wyciągnął zza pleców wielki nóż - Coś mi się wydaje, że nie masz wyjścia - Uniósł go, po czym przyłożył do jej gardła.

- Proszę nie! - Rozpłakała się.

- Dlaczego? Już zawsze będziemy razem - Michał odsłonił przykrywaną pod kurtką ranę zadaną nożem. - Czyż to nie piękne? Umrzemy razem! - Uśmiechnął się.

- Nie! - Wrzasnęła Kasia.

Michał delikatnym ruchem wbił jej nóż w brzuch. Kasia zsunęła się po ścianie na ziemi zostawiając na niej podłużny ślad krwi. Następnie Michał poderżnął sobie gardło i upadł martwy na nieżywa ciało Kasi.

Jacek wrócił 10 minut później do domu. Wezwał policję, która stwierdziła, że było to samobójstwo kochających się 20latków, którzy nie mogli być razem.

Do dnia dzisiejszego dom, w którym oboje zginęli stoi. Słychać w nim uciekającą Kasię przed ostrzem Michała, który za każdym razem ją dopada i zabija.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drzewko szczęścia
Tęczowy Przyjaciel
Tęczowy Przyjaciel



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 557
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 17:59, 25 Lis 2006    Temat postu:

23 czerwca 2005
,,Pamiętnik samobójczyni"

Postanowiłam napisać coś innego niż tylko kolejną straszną historię. Zastrzegam tych któży myślą, że to wiersz. To kawałek pamiętnika umierającej dziewczyny, który napisałam. Mam nadzieję, że taka zmiana się wam spodoba Smile



,,Delikatna, ciepła krew spływa po nadgarstku.

Niczym cienki potok dociera do otwartej dłoni, na której się zbiera.

Płynie po palcach zataczając kręgi aż w końcu skapuje na miękki, puszysty i bialutki jak obłoki, dywan.

Powoli w niego kropla agonii wsiąka pozostawiając ślady cierpienia.

Do koła lodowato jak w zimę na dworze, ale te krople soczystej krwi dodają ciepła, przyjemnego ciepła jak płomienie w wieczornym kominku.

Ale te płomienie chcąc nie chcąc w końcu przygasają.

Robi się coraz zimniej.

Po ciele przechodzą dreszcze a ręce i usta same drgają.

Narzędzie zbrodni spada wirując powoli w powietrzu aż w końcu z brzdękiem jego ostrze wbija się w drewnianą podłogę.

Strumieni krwi przybywa a płomienie coraz bardziej słabsze.

Purpurowa krew zamienia się w rzekę znajdującą tor do miejsca, aby płynąc coraz dalej.

Czy to już koniec?

Zamakam oczy, nie chce ich otwierać.

Powieki wydają się ciężkie.

Płomienie w kominku dogasają.

Nic już nie czuję żadnego bólu, ciepła, dotyku i życia.

Teraz wiem, że to już koniec.

Czy droga do piekła to moja droga?

Przecież każdy człowiek ma prawo decydować za siebie i odpowiadać za swoje czyny.

Ale jeśli czyimś jedynym wyjściem jest śmierć?

Nie powinien zostać za to ukarany"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drzewko szczęścia
Tęczowy Przyjaciel
Tęczowy Przyjaciel



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 557
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 18:01, 25 Lis 2006    Temat postu:

13 kwietnia 2005
,,1000 letnia ofiara''

- Nie możesz tam iść! - Powiedziała przerażona Caro zatrzymując swojego brata przed wejściem co grobowca. Andre i Caro wybrali się na spacer. W pewnym momęcie zobaczyli na cmentarzu jakiś grobowiec i Andre postanowił zobaczyc co w nim jest. Nie powinno się go za to winić miał niespełna 10 lat za to jego siostra była od niego o 2 lata młodsza.

- Dlaczego?

- Bo tam może być coś złego... - Dziewczynka się rozpłakała.

- Przestań Caro. Wejdę, zobacze i wyjdę napewno nic mi nie będzie. Ty zaczekaj tutaj aż nie przyjdę - Powiedział po czym wszedł do dzió(u)ry w grobowcu. Caro siedziała i czekała. Mijały minuty a Andre dalej nie było. Minęła godzina zdenerwowana Caro wstała i podszedła do otworu.

- Andre! Jesteś tam? - Zawołała. Po ścianach grobowcach odbiło się echo. Nikt jej nie odpowiedział. Postanowiła wracac do domu i przyprowadzić tutaj rodziców. Odwruciła sie i wpadła na jakąś kobietę w czarnych długich włosach.

- Co jest kochanie? Co ty tutaj robisz?

- Mój braciszek... Andre wszedł i nie wyszedł. Musze iść po tatusia.

- Nie kochanie. Wejdziemy razem i zobaczymy co się stało z twoim braciszkiem w porządku? - Caro pokiwała twierdząco głową. I razem z kobietą wszedła za ręke do grobowca.

Zeszły po schodach prowadzących na dół. Powoli robiło się coraz jeśniej. W końcu wszedły do centrum krypty. Caro zamarła. Na środku stał wielki kocioł z z sufitu zwisał jej wbrat powieszony za nogi. Jego rece bezwładnie zwisały na dół. Po jego dłoniach, twarzy spływała krew i skapiwała do kotła. W krypcie było około 20 osób wszystkie oczy skierowały się na Caro i tajemniczą kobietę.

- Przyprowadziłam następczynię - Powiedziała i popchnęła Caro do przodu. Dziewczynka popatrzała na tłum a potem zaczęła uciekać, ale drogę zagrodziły jej stworzenia o wystających z buzki kłach.

- Nie uciekaj malutka - Powiedział jakiś męzczyzna i zbliżył się do nich - Ona jest idealna.

Chwycili Caro za ręce i nogi i położyli na ziemi przypinając łańcuchami chamującymi jej wierzganie.

- Nadszedł czas - Powiedziała tajemnicza kobieta, która ją tutaj przyprowadziła - Dzisiaj właśnie bowiem przypada co tysiącznego cylu wampirów. Właśnie dzisiaj musimy złożyć ofiare z niewinnej istoty królowi wampirów, który rząda jej co 100 lat. Jesteście gotowi? - Wsszyscy padli na kolana i zaczęli wyśiewywać ,,Przybądż panie... słowa dotrzymaliśmy... składamy w ofierze... twojemu majestatowi... ofiare" po czym wstali i ułożyli się w pół okręgu.

Na jednej ze ścian w której tkwiła jakias trumna zaczęła sie poruszać. Otworzyła się klapa. Wyszedła z niej jakaś istota. Ni człowiek ni wampir. Wyglądał jak żywy trup w stanie zaawansowanego rozkładu. Zbliżył się do Caro. Z jego buzi wysunęły się dwa kły, które po chwili wbiły się w szyję dziewczynki. Rozdar jej szyje całkowicie tak, że w jej ciele nie pozostała ni jedna kropla krwi. Jedna z osób zanużyła gawłązkę w kotle z krwią Andre i pochlapała nią trupa. Trup wstałi wrócił do swojej trumny.

Na następny dzień szukano dzieci, ale nikomu nie przyszedł pomysł do głowy żeby szukać ich w grobowucu.

Pamiętaj co tysiąc lat wampiry poszukują ofiary dla swojego władcy. Musisz uważac żeby nie być następnym...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drzewko szczęścia
Tęczowy Przyjaciel
Tęczowy Przyjaciel



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 557
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 12:53, 26 Lis 2006    Temat postu:

Działo się to w latach 20. Pewnego dnia w bogatej rodzinie zmarła dziewczynka. Umarła w swoim łóżeczku z lalką. Nikt nie znał jej przyczyny zgonu. Lekarze nic nie mogli powiedzieć jej rodzicom. Byli bezradni nikt nie byłw stanie pomóc... Rodzina była rozpaczona...

40 lat póżniej w domu zprganizowano muzeum. Cieszyło się dóżą popularnością wśród ludzi ze wszystkich krajów. Jednak najczęściej odwiedzanym pokojem przez ludzi był pokój małej Sami. Dziewczynki która zgineła w niewyjaśnionych okolicznościach. Przewodnik za każdym razem pokazyłam njcennieszy przedmiot należący do muzemu. Lalke małej Sami.

- A oto tam w rogu stoi wózek. Znajduje się w nim lelka przy którj znaleziono niezywą córkę państwa Hontagon. Nie wiadomo jak umarła. Wszyscy twierdzą, że zabili ją rodzice, a jeszcze inni, że właśnie ta lalka - I wskazał palcem na leżącą w wózku lalke.

Lalka była śliczna. Niebieska sukienka w koronki i złociste blond włosy sprawiały, że wyglądała jak prawdziwa dzieczynka.

- Jest jeszcze coś - Dodał po chili przewodnik - Codziennie gdy pilnuje tego miejsca strażnik nic nie zauważa, ale gdy rano przychodzą turyści albo specjaliści okazuje się, że lalka za każdym razem lezy gdzie indziej. Nie wiadomo kto ją przenosi. Dzisaij soatły tutaj zainstalowane kamery i bedzie można zobaczyć, kto robi nam takie psikusy.. Po czy usmiechnoł sie szeroko i odproawdził turystów do wyjścia.

Wieczorem strażnik zasiadł przy użdzieniach monitorujących pokój małej Sami. Poczatkowonic się nie działo, ale w pwnym monecie zobaczył, że po ścianie przemyka cień, a do wózka podchodzi dziewczynka. Mała blondynka z podobnie niebieską sukienką w falbanki i zaczyna się bawić lalką. Strażnik uśmiechnął się parszywie i wyszedł po czym udał się do pokoju małej Sami aby złapać sprwce tych psikósów. Gdy dotarł zobaczył, że nikogo w pokoju nie ma. Odwrucił siędo tyłu i zoczył niską dziewczynką ok. 6 lat, która stoi przednim z lalka o trupiej twarzy. Dziewczynka była blada. Je sukienkę pokrywało błoto. Popatrzała się na strażnika po czym uśmiechnęła się i rozpłyneła w powietrzu...

Rano nigdzie nie znaleziono lalki, a straznika zawieziono nieprzytomnego na pogotowie...



Zaczynała się jesień. Liście dawno opadły już z drzew zasypując całe drogi. Działo się to we wsi. Prawie 60 lat temu. W dużym gospodarstwie znaleziono całą rodzinę. Nieżywą. Wszyscy mieli kompletne ciała, ale podcięte gardła. Jedynie jedyna córka nie miała głowy. Nie wiadomo, kto lub, co zabiło całą rodzinę. Ani co się stało z głową dziewczyny. 60 lat później wprowadziła się do domu rodzina. Także z jedną córką. Mieszkali oni w domu przez tydzień. W ciągu tego tygodnia nic się nie działa. Aż do czasu. Dziewczyna budziła się po nocach cała zalana potem. Rano opowiadała rodziną, że śniła się jej dziewczyna bez głowy w balowej sukni i zaczyna ją gonić, z gdy ją dopada próbuje wyrwać głowę. I gdy się jej to udaje dziewczyna się budzi. Rodzice zignorowali to, gdyż twierdzili, że to tylko sen. 22 lutego rodzice wybrali się na wieczór do teatru zostawiając Kasie samą w domu. Dochodziła 22.00. Niespodziewani ktoś zapukał. Kasia zeszła żeby otworzyć. Na progu zobaczyła dziewczynę w śnieżno białej sukni. Lecz gdy spojrzała n jej twarz wrzała z przerażenia. Kobieta nie miała twarzy. Nie miała głowy…. Kasia zaczęła wrzeszczeć. Wbiegła po schodach na górę i schowała się w szafie. Coś zaczęło ja szturchać z boku. Spojrzała w bok i z hukiem wybiegła z szafy. Obok niej leżała wiercąca się głowa. Wpadła na bezgłową kobietę i upadła na ziemię. Kobieta pochyliła się nad nią i zaczęła poruszać jej głową na wszystkie strony… Rano, gdy wrócili rodzice znaleźli swoją córkę leżącą na białym dywanie nasiąkniętym krwią. Dziewczyna leżała bez głowy…


Nadszedł najsmutniejszy dzień w całym roku. Święto zmarłych. Meg straciła swojego męża dokładnie w Świto zmarłych, gdy jechał sam na grób swoich rodziców do innej wioski. Dziewczyna nie miała zamiaru odwiedzić jego grogu gdyż nie chciała przywoływać do siebie najgorszych wspomnień. Leżała na sofie czytając gazetę. Gdy nagle zadzwonił telefon.

- Czy ty w ogóle jeszcze mnie kochasz?

- Kto mówi? – Powiedziała dziewczyna, ale w tym momencie telefon ucichł. Meg pomyślała, że to pewnie jakiś kolega z pracy robi jej kawał, gdyż miała powodzenie u chłopaków, ale nie pogodziła się ze śmiercią swojego męża. Poszła na górę przebrać się. Gdy była w połowie schodów znowu zaczął dzwonić telefon. Meg odebrała słuchawkę:

- Ty mnie naprawdę już nie kochasz….- Po czym głos w słuchawce umilkł. Meg nie przeraziła się gdyż wiedziała, że osoba znajdująca się pod drugiej stronie słuchawki robi sobie jakieś żarty. Gdy kładła się spać telefon ponownie zadzwonił: - Nie zależy Ci na mnie. Tyle dla ciebie zrobiłem, a ty tak po prostu mnie olewasz.

- Kim do cholery jesteś – wrzasnęła dziewczyna

- Kimś, kogo kochałaś

- Jak to? Nie rozumiem.

- Nie? – Głos w słuchawce zaśmiał się – To zajdź na dół… - Głos urwał się. Meg wstała z łóżka i zeszła na dół. Weszła do kuchni. Na stole leżał krzyżyk..Mag przeraziła się gdyż wiedziała, że go tutaj nie zostawiała. Spojrzała na blat szafki. Leżał na niej zakrwawiony nóż. Patrzała dalej. Krew spływała po szafce z sufitu. Kobieta wolno przerzuciła wzrok na sufit. Niczym pająk po suficie chodził jej mąż. Ten który już nie żył. Miał rozcięty brzuch…

- Jak to już mnie nie kochasz? – Zeskoczył na dół – Przecież ofiarowałem Ci swoje serce – I na wyciągniętej ręce pokazał Meg serce, które wyciął sobie z piersi. Serce oblane było krwią i wyraźnie widać było, że bije.

- Roj? – Powiedziała ze łzami w oczach dziewczyna

- To jednak mnie pamiętasz!

- Jakbym mogła Cię zapomnieć?

- Ale jednak zapomniałaś. Nie odwiedziłaś mnie nawet raz przez okrągły rok. A przecież dzisiaj jest rocznica mojej śmierci i też się nie zjawiłaś.

- Nie chciałam rozdrapywać starych ran… - mówiła przez łzy.

- Hahahahaha – Roześmiał się – Wiesz ile mnie to kosztowała żeby dostać się do ciebie? Teraz nie wrócę….tam sam… Wrócę tam z tobą.. Nadszedł kolejny dzień. Deszcz kapał po oknach pustego domu Meg….


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drzewko szczęścia
Tęczowy Przyjaciel
Tęczowy Przyjaciel



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 557
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 13:00, 26 Lis 2006    Temat postu:

Sami miała 8 lat. Była mała drobną postacią mieszkającą w domu razem ze swoimi rodzicami. Ale nikt jej nie zauważał wszyscy robili to co do nich należało. Nikt nie zajmował się dziewczynką po za niania Ania.

- Przyniosłam Ci śniadanie Sami – Powiedziała wchodząc do pokoju dziewczynki

- Nie jestem głodna

- Znowu to samo. Kiedy ci wytłumaczę, że twoi rodzice są naprwdę bardzo zapracowani i nie maja czasu żeby się tobą zajmować.

- Akurat. Po prostu nikt mnie nie kocha i nikt nie chce. Z wyjątkiem Pepsi

- Kogo? - Pepsi. Mojej nowej lalki – Dziewczynka pokazała Ani lalkę. Lalka był w złym stanie. Miała rozczochrane i brudne włosy. Potarganą sukienkę i wysmarowana buzię.

- Gdzie ją znalazłaś – Zdziwiła się niania odkładając lalkę na łóżko koło dziewczynki. - Na strychu. Była w jakimś zamkniętym kufrze.

- A skąd wzięłaś do niego klucze?

- Leżały obok. Niania wyszła zabierając ze sobą tace ze śniadaniem. Popołudniu znalazła dziewczynkę w szklarni bawiącą się lalką. Laka była znowu w gorszym stanie. Jej twarzyczka robiła się trupio blada. Wieczorem Sami bawiła się w jadalni. Lalka znowu była brzydsza. Niania kładła dziewczynkę spać. Lalka leżała u jej boku. Dziewczynka szybko zasnęła. Rano gdy niania przyniosła śniadanie dziewczynce, ale gdy weszła do pokoju zobaczyła, że Sami siedziała na łóżku z pochyloną głową. Na rękach trzymała lalkę. Niania zbliżyła się i dotknęła ręką dziewczynkę, ale ta bezwładnie spadła na ziemię.

koniec


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drzewko szczęścia
Tęczowy Przyjaciel
Tęczowy Przyjaciel



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 557
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 19:02, 26 Lis 2006    Temat postu:

Kto mi bloga ze strasznymi historami pomoże prowadzic??


a no ten straszna historia:
12 lipca 1968 rok. 12-letnia Hania jak co tydzień w środę odwiedziała swojego przyjaciela Pana Marka (miał on suczkę i dwa szczeniaki, którymi Hania lubiła się zajmować):

-Dzień dobry, Panu!-Powiedziała dziewczynka i weszła do domu

-Aaa.. Dobry, Haniu, dobry.. Już po obiedzie? Może coś zjesz?

-Nie, dziękuję. Ja przyszłam po psy, mogę?

-Ależ oczywiście! Bądź z nimi o której chcesz, będe miał przynajmniej je z głowy-Zaśmiał się Pan Marek

Hania podziękowała i wyszła. Wyprowadzała je na spacer i zanosiła do właściciela. Tak było co tydzień [...]

Pewnego wieczoru usiadła na parapecie i zaczęła rozmyślać o wielu rzeczach. Czuła, jak wiatr jej wiał we włosach. Czuła się coraz bardziej zmęczona.. Zasnęła. Ocknęła się i usłyszała dźwięk stłuczonych talerzy. Szybko pobiegła do kuchni, a tam znalazła mame leżącą na ziemi. Była cała we krwi. Obok leżał zakrwawiony nóż, zaczęła krzyczeć i płakać. Wtem do kuchni wbiegł ojczym Hani. Był zszokowany, zaczął osądzać o to dziewczynę. Zaczął ją katować

-Auuua! To nie ja! Przestań!!!...- Hania płakała i wyrywała się z rąk ojczymowi. Była strasznie zła, smutna i zrozpaczona.

Codziennie przychodziła na grób matki i z nią rozmawiałą..

-Mamo, tak mi Ciebie brakuje... Ja z Twoim 'ukochanym' nie wytrzymam! Mam dość..-

Nagle poczuła chłodny wiatr i ciarki przeszły jej po plecach. Odwróciła się i nikogo nie było. Wstała, poprawiła znicz i już chciała iść, gdy usłyszała cichy, ciepły kobiecy głos:

-Idziesz już?

-Kto tu jest?-

-Nie poznajesz?

-Kim jesteś?..-Przestraszyła się Hania

-Nie idź do domu, każę Ci! Bo spotka Cię cos strasznego..

Poczuła, że ktoś złapał ją za rękę i krzyknął 'NIE IDŹ!!!' Przerażona dziewczyna uciekała w stronę domu. Gdy stanęła u progu drzwi trafił do niej ostry głos ojczyma.

-Gdzieś ty była?!

-Przepraszam, byłam na grobie...- W tej chwili dostała w twarz. Pobiegła czym prędzej do pokoju, żeby nie spotkało ją nic gorszego, strasznie się bała ojczyma. 'Nie wytrzymam...' szlochała. Stanęła na parapecie i popatrzyła w dół.

-Mam dość, życia i jego.. Serdecznie dość!- Powiedziała Hania. -

Kochanie, teraz będziesz zemną, na zawsze.-Usłyszała i nieświadomie skoczyła z okna. Rano znalazł ją przerażony Pan Marek. Zamórowało go.

-Zakop ją w ziemi.-Usłyszał

-Ale..

-Zakop JĄ!!!

Zrobił to co mu kazano i postawił krzyż z gałęzi. Ojczym myślał, że uciekła, ponieważ zniknęło zdjęcie jej i jej matki.. Następnego dnia Pan Marek pił kawę w kuchni. Nagle ujawniła mu się postać małej dziewczyny i dorosłej kobiety.

-Co?! Ale jak to? Przecież one.. nie żyją..- Jednak ztwierdził, że na starość wyobraźnia płata mu figle. Chciał zabrać psy na dwór, lecz ich nie było. Na lodówce znalazł karteczkę:



'Panie Marku!

Zaraz je przyprowadzę!

Całuję, Hania'


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drzewko szczęścia
Tęczowy Przyjaciel
Tęczowy Przyjaciel



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 557
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 20:44, 26 Lis 2006    Temat postu:

,,Syn morderca" cz.1



Zdarzyło się to w 1892 gdy postanowiono zniszczyć cmentarz na wzgórzu. Na miejscu camentarza postawiono piękny dom. 100 lat puźniej do tego domu wprowadziła się rodzina. Nowe małeżeństwo po ślubie. Od razu spodobał im się dom. Sprzedawca opowiedział im chistorie o kobiecie, która krąży po domu i płacze. Ale oni nie uwiażyli w to i tylko się z tego naśmiewali.

Pewnej nocy Julie obudził płacz. Postanowiła wyjść i zobaczyć kto tak potwornie lamentuje. Zszedła do kuchni potem zobaczyła w salonie, ale nikogo nie było. Postanowiła więc wrucić do łóżka. Godzie później znowu usłyszała płacz, ale tak jakby dobiegał on z łazienki więc udała się tam. Powoli otworzyła drzwi. Na wannie zobaczyła jakąś kobiete. Przelękła się ale nie uciekła.

-Kim pani jest? - Zapytała Julia

Kobieta nie odpowiedziała, ale przestał lamentować.

- Moge wiedzieć co pani robi w naszym domu?

- Szukam dziecka - Odpowiedziała kobiet i odwruciła się do Juli. Jej twarz była potwornie blada i pozbawiona wyrazu. Zamist łez z oczu leciały jej stróżki krwi.

- Dlaczego szuka go pani tutaj?! - Uniosła się Julia

- Nie powie pani nikomu? - Powiedział kobieta wstajc i podchodząć do Juli. Chwyciła jej ręke i porzyłożyła sobie do policzka - Pani jest taka ciepła - Oznajmiła po chwili.

- Możliwe - rzekła Julia wyrywając ręke spod dotyku kobiety. - Dowiem się w końcu co tutajpani robi?

- No więc... Ja tutaj mieszkałam, ale musiałam się wyprowadzić. Miałam dziecko. Syna. Nazywał się James. Zdenerwował mnie. Rzuciła się na niego. Zapomniałam, że mam w ręku nóż. Dźgnąłam go. James umarł - Kobieta rozpłakała się.

- Zabiła go pani? To dlaczego teraz szukasz go tutaj?

Kobieta cofła się. Julia odwruciła się. Za swoimi placami zobaczyła chłopca w wieku około 8 lat. Ale jego twarz była brudna, zapłkana i sino blada. Chłopak na brzuchu miał ranę po ciosie.

- James? - Powiedziała wystraszona kobieta - James kotku! -

Chłopak patrzał na matke spod swojej grzywki. Zaza pleców wyjął nóż. Zakrwawiony...

- Przecież nie zabijesz mamusi - Powiedziała kobieta i zaczęła cofać się do tyłu.

- Mamusi? Moja mamusia by mnie nie zabiła - Powiedział chłopak zbliżając się w kierunku kobiety. Julia stała i patrzała na całą akcje. Chłopak minął ja obojętnie i podszedł do kobiety.

- Przecierz ja nie zabiłm cię umyslnie - Krzyczała kobieta.

- Liczą sie intencje - Poraz pierwszyna twaorzy chłopca pojawił się parszywy uśmiech......


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drzewko szczęścia
Tęczowy Przyjaciel
Tęczowy Przyjaciel



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 557
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 20:45, 26 Lis 2006    Temat postu:

13 marca 2005
,,Syn morderca" cz.2



Julia stał. Nic nie mówiła. Przecierz nie mogła pomóc, a nawet jeślito bała się nier pojmowała jednak tego jak zabity chłopiec może teraz chodzić.

- Nie rób tego Jemsie. Błagam! - Pisneła kobieta

- Już za późno - Powqiedział chłpak.

Kobieta potchnęła się i wpadła do wanny. Chłopak poszedł do niej. Delikatnie i powoli zagłębiał nóż w jej szyi. Z rozciętej tętniy polała się strżka krwi. Spływała po wannie i po kafelkach. Chłpak trzymał nóż w szyi matki i patrzał jak ta w bólu i męczarniech umiera. Jednak na tem nie po przestał. Jednym ruchem w prawą stropnę trzymając nuż w gardle kobiety zaczął ciągnąć nóż. Gardło podcięte wydobywało sięcoraz więcej krwi. Julia zwymiotywała. Chłopakwyciągnął nóż. Podszadł do kJulii i powiedział:

- Może to pani potzrymać - I podał jej z zalanej krwi ręki nóż. Dziewczyna trzymał go w ręce. Była cała roztrzęsiona. W ty momencie do łazienki wpadł Tim ( mąż ) . Popatrzał najpierw na kobiete we wannie a potem na żone.

- To naprawde nie ja - Powiedziała Julia wypuszczając z ręki nóż

Tim nic nie powiedział - To ten mały chłopiec - Pokazała palcem w miejce w którym przed chwilą stał chłopak, ale teraz juz go tam nie było.

- Julia? Coś ty do cholery zrobiła! - Powiedział nie umiąc złapać tchu.

- Nic naprwde. Przecież wiesz, że ja bym nigdy w życiu takiego czegoś nie zrobiła - Mąż spóścił na dół głowę . Po czym powiedzia ł.

- NNikt nie może się o tym dowiedzieć. Chodź.Wczesnym rankiem ją zakopiemy za domem i jak najszybciej wyjeźdźamy.

Tim wzioł Julie za ręke,ale ta nie chciała się ruszyć z miejsca.

- Wieżysz mi? - Pisneła Julia

- Niewiem...

Tak więc wcześnie rano Julia i Tim zaczeli kopać wielki dółdo którego następnie wrzucili zwłokikobiety. Jej oczy były otwart. Gardło sine...

Następnego dnia wyjechali, ale po domu dalej krążył chłopiec. I czeka aż ktośsię wprowadzi. Może to będziesz właśniety??


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drzewko szczęścia
Tęczowy Przyjaciel
Tęczowy Przyjaciel



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 557
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Nie 20:50, 26 Lis 2006    Temat postu:

Meise wychodziła właśnie do szkoły. Była zdenerwowana bo miała dzisiaj ważny sprawdzian z historii. Uczyła się prawie całą noc. Nie była do końca przekonana czy wszystko umie idealnie ale miała nadzieję, że ze swoją wiedzą dostanie dobrą ocenę.

Nie była wzorową uczennicą ale nauka nie sprawiała jej większych kłopotów…

Właśnie wychodziła z klatki gdy wpadła na staruszkę stojąca przy skrzynce pocztowej. Staruszce wyleciały wszystkie listy z ręki u upadły na ziemię.

- Mogła by pani trochę uważać? – Warknęła Meise.

- Pomogłabyś mi to podnieść? – Staruszka próbowała się schylić po listy ale szybko wyprostowała się chwytając za tył pleców. Mesie spojrzała na nią niewzruszona.

- Przykro mi ale się spieszę – Powiedziała i poszła swoją drogą. Staruszka stała i patrzała aż dziewczyna nie znikła za rogiem ulicy.

Meise szybko zapomniała o całym zdarzeniu. Nie to było teraz dla niej ważne. Ważny był sprawdzian, który musiała napisać. Wolała nie wiedzieć co się stanie jak go nie zda. Zostanie kolejny rok w drugiej klasie. Rodzice chyba ją zabiją. Właśnie wchodziła na pasy, gdy przed nią z piskiem opon zahamował jakiś samochód. Dziewczyna podskoczyła ze strachu. Ze samochodu wyszedł mężczyzna.

- Przepraszam. Nie zobaczyłem jak wchodzisz na pasy – Meise kiwnęła niewzruszona głową i poszła dalej.

Nareszcie doszła na szkoły. Wbiegła po schodach i udała się do swojej szafki. Wykręciła numerek i otworzyła drzwiczki. Wtedy na jej głowę wysypała się sterta kopert. Wszystkie koperty miały wypisaną godzinę 13.oo. Przez chwilę Meise wystraszyła się ale po chwili doszła do wniosku, że ktoś zrobił sobie z niej kawał.

Pobiegła pustym korytarzem do klasy. Zdziwiło ją to, że na korytarzu nikogo nie ma i wtedy dotarło do niej. Spóźniła się! Nauczyciel ją zabije. Obleje ostatni test i to koniec z nią! Otworzyła drzwi klasy i weszła do środka. Wtedy oczy całej klasy zwróciły się w jej kierunku.

- Przepraszam za spóźnienie – Powiedziała podchodząc do biurka nauczyciela – Ala…

- Nic się nie stało Meise… Możesz pisać poprawkę – Spojrzała na nauczyciela i uśmiechnęła się.

- O której godzinie?

- Bądź tutaj o 13.oo – Gdy usłyszała tę godzinę ciarki przeszły jej po plecach. Co się z nią działo? To ta cała sytuacja z pewnością wytrącała ją z rytmu. Najpierw ta staruszka a potem o mało co nie potrącił jej samochód a teraz spóźniła się. Ale mogła pisać poprawkę o 13.oo… Która była teraz? Spojrzała na zegarek… Dochodziła 9.oo… Będzie mogła jeszcze się douczyć a przy okazji popytać klasy co było na teście. Takie małe oszustwa nie zaszkodzą.

Nareszcie przerwa.

Poszła na stołówkę spotkać wszystkich znajomych ale przy stoliku nie było nikogo. Podeszła do stolika i usiadła rozglądając się na boki. Wszyscy siedzieli w milczeniu. Dziwny dzień, pomyślała. Zawsze w stołówce panował ogromny hałas a teraz? Nikt nie szepnął, nikt się nie odezwał. Może to jakieś święto a ona o tym zapomniał? Ciszę przerwał dzwonek. Wszyscy wstali i poszli na lekcje. Tylko Meise siedziała i patrzała się przed siebie. Czy świat nagle zwariował? Co się działo? Wstała i zasunęła krzesło za sobą. Gdy miała wychodzić nagle usłyszała ogromny huk. Obróciła się i wtedy zobaczyła, że na miejsce gdzie przed chwilą siedziała spadł metalowy klosz lampy. Spojrzała przerażona. Przecież ona tam przed chwilą siedziała! Otarła czoło. Całe szczęście, że klosz nie spadł na nią.

Poszła do klasy. Gdy weszła matematyk nawet na nią nie spojrzał. Powiedział tylko nie odrywając wzroku z dziennika.

- Usiądź. Nic się nie stało. Spóźniłaś się tylko minutę – Meise poszła do ławki.

Nogi zamieniły jej się w watę. Była przerażona wszystkimi wydarzeniami. Kompletnie nie wiedziała co się do koła niej działo. Wyjrzała przez okno i podskoczyła przerażona. Za oknem stała staruszka, której nie pomogła. Patrzała w jej kierunku. Meise odwróciła wzrok a potem ostrożnie spojrzała ponownie. Nikogo tym razem tam nie było. Zdawało jej się to? Miała nadzieję, że tak.

Reszta lekcji i przerw przepłynęła bez problemów. problemów godzinie 12.50 poszła do sali historycznej na poprawki. Weszła do środka. Nauczyciel już siedział ale oprócz niej nikogo nie było. Widocznie tylko ona się spóźniła. I dobrze. Przynajmniej nikt jej nie będzie przeszkadzał. Usiadła.

- Zaczynasz pisać o 13.oo – I znowu ten dziwny dreszcz, gdy nauczyciel wypowiedział tą godzinę. Nauczyciel położył jej do góry nogami test na ławce. Meise spojrzała na zegarek nad biurkiem. Za 3 minuty będzie 13.oo wtedy zacznie pisać. - Wybacz musze wyjść na chwilkę. Przypilnuje cię nowa nauczycielka z biologii – Powiedział nauczyciel i wyszedł z klasy.

Po chwili do środka weszła starsza pani. Meise wytrzeszczyła na oścież oczy. Znała tą staruszkę. Spotkała ją po drodze do szkoły. Starsza pani trzymała w ręce plik listów. Uśmiechnęła się do dziewczynki i usiadła za biurkiem. Nie odezwała się ani słowem. Meise nie mogła wydusić ani jednego słowa z siebie. Spojrzała na zegarek. 13.oo. Odwróciła test ale starsza pani za biurkiem nie dawała jej się skupić. Zapomniała wszystkiego. Wtedy staruszka wstała i podeszła do niej.

- Zapomniałaś wszystkiego? Dlaczego nie piszesz? Czyżby cię coś gryzło? – Uśmiechnęła się – Pomóc Ci w czymś może? – Wtedy ostatnią rzeczą jaką Meise zobaczyła były rozsypane na ziemi listy.

Następnego dnia w szkole aż roiło się od policji. Co się stało? Jedna ze sprzątaczek znalazła dziewczynę w schowku na miotły. Jej gardło było podcięte a w szparę po przecięciu włożono list na którym ktoś napisał „Godz. 13.oo”. Oczy nadal były otwarte i wpatrywały się w tłum gapiów. Ale spoglądały tylko na jedną stająca tam osobę. Na starszą kobietę, która trzymała w ręce listy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Drzewko szczęścia
Tęczowy Przyjaciel
Tęczowy Przyjaciel



Dołączył: 27 Paź 2006
Posty: 557
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Śro 22:19, 13 Gru 2006    Temat postu:

"Dlaczego?"



W pewnym, spokojnym miasteczku-Dreenstage, żył bardzo młody i przystojny fotograf. Miał swój salon, w którym odbywały się sesje do magazynów.

Jego dziewczyna-Mandy- była śliczną, niebieskooką blondynką o długich nogach, była modelką.

Tak się złożyło, że właśnie miała sesję do luksusowego magazynu w salonie Petera. Na obrotowym kole powbijane były noże. Peter kazał Mandy pozować z tym kołem. Kiedy nacisnął przycisk aparatu, metalowe koła, które mają przytrzymywać ręce i nogi zacieśniły się na ciele Mandy.

-Co ty robisz?-zapytała.

-Ja? Nic. Pamiętasz tajemniczego mordercę?-odpowiedział Peter.

-Tak-Mandy się bała.

-To ja. Zdziwiona?

-Ale dlaczego? Dlaczego ja?

-Dlaczego? Nie wiem. Podobasz mi się.-Peter wyciągnął siekierę.

-Peter ale ty mnie kochasz...-Mandy nie dokończyła. Siekiera trafiła prosto w jej gardło.

Jej bezwładna, odcięta głowa upadła na ziemię. Jej oczy były otwarte tak samo jak usta zupełnie jakby chiała cos powiedzieć. Peter posprzątałciało a następnego dnia ogłoszono zaginięcie Mandy. Miesiąc później w rocznicę śmierci Mandy gdy sprawa ucichła Peter zamykał salon po skończonej sesji. Nagele zobaczył postać krążącą po korytarzu.

-Zamykamy. Proszę wyjść.

-Czekałam na ciebie-odpowiedziała postać.

-Znamy się?-odpowiedział niepewnie Peter.

-Już mnie nie pamiętasz? NIe pamiętasz co stało się miesiąc temu?- postać zbliżyła się i Peter zobaczył że to Mandy. Trzymała swoją głowęw rękach.

-A...ale c..co t..ty t..tu r..robisz?

-Jak to? Przyszłam cię zabić? I nie pytaj dlaczego. Po prostu. Duch Mandy ociął głowę Petera i wyszedł z salonu już nie z jedną głową w rekach ale z dwiema. Gdy się oddalał salon stanął w płomieniach. Uznano to za awarię centralnego ogrzewania. Ale czy na pewno? Uważaj!! A może ty będziesz następny?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pon 19:25, 08 Sty 2007    Temat postu:

DAMA KIER

PEWNEGO RAZU ŻYŁA RODZINA, MAMA, TATA I DWIE CÓRKI. W PEWIEN WIECZÓR RODZICE WYSZLI NA IMPREZE DO SĄSIADÓW, A DZIEWCZYNKI ZOSTAŁY SAME W DOMU MIAŁY NIKOMU NIE OTWIERAĆ DRZWI, A RODZICE DZWONIC MIALY CO 2 GODZINY. PO WYJSCIU RODZICOW ZADZWONIŁ DZWONEK, DZIEWCZYNKI ZAPYTAŁY SIĘ KTO TO? A TEN KTOŚ IM ODPOWIEDZIAŁ ŻE JEST HEDRAULIKIEM I ŻE GO RODZICE WEZWALI BY NAPRAWIŁ KRAN, DZIEWCZYNKI GO WPÓŚCIŁY I ZAPROWADIŁY DO KUCHNI, GDY NAPRAWIŁ KRAN ZAPROPONOWAŁ ŻE ZAGRAJĄ W KARTY CZEKAJĄC NA RODZICÓW, GDY TAK GRALI SARZE BO TAK SIE NAZYWAŁA SATRSZA CÓRKA UPADŁA KARTA "DAMA KIER" GDY SIĘ PO NIĄ SCHYLIŁA ZAUWAŻYŁA ŻE TEN HEDRAULIK ZAMIAST NÓG MA KOPYTA. SARA SIĘ PRZESTRASZYŁA I POWIEDZIAŁA SIOSTRZE ŻE ZARAZ WRÓCI, W TYM SAMYM CZASIE WYBIEGŁA PO RODZICÓW. GDY WRÓCIŁA WRAZ Z NIMI UJRZELI MŁODSZĄ SIOSTRE POCIACHANĄ NOŻEM A NA SCIANIE NAD NIĄ WIDNIAŁ NAPIS JEJ KRWIĄ " URATOWAŁA CIĘ DAMA KIER"
Powrót do góry
Pałka
Tęczowy Przyjaciel
Tęczowy Przyjaciel



Dołączył: 03 Lis 2006
Posty: 1100
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 22:34, 17 Lut 2007    Temat postu:

ja już jeden miałam : a to nastepne historyjkki:
Koniec Szkoły!

Na jednym z uniwersytetów tradycją stało się otwieranie okien i wrzeszczenie na cały glos studentów świętujących zakończenie sesji. Jednego roku w myśl tej zasady równo o północy studenci otworzyli okna i zaczęli krzyczeć najgłośniej jak tylko mogli. Krzyk trwał i trwał, a kiedy wreszcie wszystko ucichło wrócili spokojnie do swych łóżek, by wyspać się przed jutrzejszym powrotem do domów. Gdy obudzili się rano na terenie całego uniwersytetu była policja - zeszłej nocy nieznany sprawca zgwałcił i zamordował jedną i ich koleżanek. Do makabrycznego zdarzenia doszło o północy - wszyscy myśleli że zamordowana dziewczyna krzyczy ciesząc się z pomyślnego ukończenia sesji…



Przypis:

W wielu amerykańskich kampusach właśnie w przedstawiony powyżej sposób świętuje się ukończenie sesji, jednakże nikt nie został jeszcze zamordowany w czasie „godziny krzyku”- lecz fajnie znać tą historię będąc studentem - może akurat tym razem znajdzie się jakiś psychopata? dreszczyk jest : )



Złodzieje nerek

Pewna dziewczyna postanowiła wybrać się na dyskotekę, a że drogę miała długą skorzystała z autobusu. Tam usłyszała komunikat w radiu, jakoby w pobliskich dyskotekach grasowali złodzieje nerek. Jednakże szybko zapomniała o tej przestrodze, tym bardziej, że na parkiecie spotkała bardzo miłego chłopaka, który od razu wpadł jej w oko. Nieznajomy zaproponował dziewczynie drinka, ona się zgodziła… kilka godzin później obudziła się naga w obskurnym mieszkaniu, w wannie wypełnionej lodem. Obok leżała karteczka: „nie masz jednej nerki - jeśli chcesz żyć nie wychodź z lodu i czekaj na karetkę…”



Przypis:

Historia ta zyskała dużą popularność i szybko rozniosła się w świecie. W USA do szpitali zgłaszali się nawet ludzie, którzy wyimaginowali sobie, że została im skradziona nerka - w większości potrzebowali oni pomocy, lecz nie chirurgów tylko psychologów. Również w Polsce wzbudziła spore zamieszanie - do dziś mówi się o przypadkach kradzieży nerek na dyskotekach, lecz przypadki takie nie zostały póki co udokumentowane.



Trupia ręka

W pewnym szpitalu pracowała pielęgniarka, która była bardzo kłótliwa i nie umiała dogadać się z pozostałą częścią personelu. Koleżanki chcąc zrobić jej niewybredny dowcip i okazać swą niechęć postanowiły namówić lekarza z kostnicy, by ten odciął ramię jednemu z trupów i im przekazał. Kiedy już weszły w posiadanie trupiej ręki postanowiły ją podrzucić do pokoiku nie lubianej koleżanki i kiedy ta wejdzie zamknąć ją wraz z podrzuconym „prezentem” na klucz. Uznały, że wypuszczą ją dopiero kiedy będzie dostatecznie długo krzyczeć. Gdy współpracownica weszła do swego pokoju zamknęły ją na klucz i czekały pod drzwiami aż ta znajdzie rękę. Mijały kolejne minuty lecz w pokoju panowała niezmącona cisza. Zaniepokojone pielęgniarki weszły do pokoju by zobaczyć koleżankę… zjadającą z wyraźnym zapałem rękę trupa…



Przypis:

Popularna historia zarówno wśród personelu szpitalnego, jak i wśród studentów medycyny. Przedstawiona powyżej wersja jest najpopularniejszą, jednakże historia ta występuje czasem w zmienionych formach. Źródło jej pochodzenia nie jest dokładnie znane, lecz była już ona opowiadana w latach 20. XX w.



Morderca z hakiem

Zakochana para wybrała się na przejażdżkę samochodem. Znaleźli nieuczęszczaną drogę pośród lasu, zaparkowali samochód i zaczęli się całować. Robiło się coraz goręcej, kiedy to w radiu przerwali nadawanie muzyki podając komunikat o niebezpiecznym szaleńcu zbiegłym z pobliskiego zakładu psychiatrycznego. Spiker nazwał go „Kapitanem Hakiem”, gdyż psychopata miał zamocowany hak zamiast prawej dłoni… Dziewczyna zaczęła się denerwować, lecz chłopak zapewniał ją, że nic się im nie stanie. Po kilku minutach znów zaczęła nalegać by udali się w bezpieczniejsze miejsce, lecz chłopak znów odrzucił propozycję. Minęło kilka chwil gdy dziewczyna usłyszała zgrzyt czegoś ostrego o dach ich samochodu… zaczęła krzyczeć i domagać się, by natychmiast stąd odjechali. Zdenerwowany chłopak stwierdził, iż to tylko gałąź, jednak zapalił silnik i ruszył. Gdy dotarli do domu dziewczyny, ta wysiadła lecz od razu zaczęła krzyczeć i pokazywać palcem w kierunku drzwi od strony pasażera… przestraszony chłopak wybiegł sprawdzić co się dzieje i zobaczył… że na klamce od drzwi zaczepiony był zakrwawiony hak wyrwany z ręki psychopaty, któremu umknęli w ostatniej chwili…



Przypis:

Jedna z najbardziej znanych miejskich legend która funkcjonuje już od połowy wieku. Zyskała popularność w wielu krajach - praktycznie każda „aleja zakochanych” ma swojego psychopatę z hakiem zamiast dłoni. Motyw wykorzystywany także w licznych horrorach (np. „Candyman”, „I Know What You Did Last Summer”, „Urban Legends”, „Lovers Lane”). Na koniec dodam, iż historia MOGŁA mieć podłoże w wydarzeniach rzeczywistych - dokładnie w wydarzeniach z Teksasu i mordercy nazwanym przez policje The Phantom Killer (wkrótce pojawi się o tych wydarzeniach obszerny artykuł)





Nowa podłoga

Pracownik zajmujący się układaniem parkietów właśnie skończył całodniową pracę w pokoju jednej z rodzin. Odetchnął z ulgą i wstał, by przyjrzeć się ułożonemu przez siebie parkietowi. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie małe wybrzuszenie w podłodze na środku pokoju… Pracownik szybko zorientował się co się stało - w żadnej z kieszeni nie było jego paczki papierosów. Gdy upewnił się, że nikt nie widzi, wziął swoje narzędzia i zabrał się do zrywania parkietu w miejscu wybrzuszenia. W trakcie pracy był mu potrzebny młotek, który zostawił w kuchni. Wchodząc do niej po narzędzie nie bez zdumienia zobaczył… że paczka jego papierosów leży na stole!

Zaraz potem usłyszał glos małego chłopca dobiegający z pokoju na górze: „mamusiu! Gdzie jest mój kotek?”



Przypis:

W roku 1964 pojawiła się jedna z form tej opowieści w magazynie Reader’s Digest. Historia przez lata opowiadana była bez większych zmian, toteż przedstawiona wersja jest z pewnością bardzo bliska tej z roku 64.





Co jest najlepsze na mokrą sierść?

Pewnego razu samotna starsza pani wzięła na spacer swojego pupilka - ukochanego pudla. Byli już dosyć daleko od domu, kiedy to dopadł ich ulewny deszcz. Nim zdołali wrócić, oboje byli już przemoczeni do suchej nitki. Starsza kobieta szybko zrzuciła z siebie przemoczone ubranie, nałożyła szlafrok i pobiegła, by wysuszyć sierść swego podopiecznego. Szukając najszybszego sposobu, by nie dopuścić do przeziębienia się pudelka, jej wzrok padł na stojącą w kuchni mikrofalówkę. Włożyła pieska do środka, ustawiła czas podgrzewania i wyszła, by wysuszyć swoje włosy. Starsza pani nie była jednak „do przodu” z nowoczesną techniką i nie przewidziała efektów suszenia psa w mikrofalówce. Toteż wielkie było jej zdziwienie, kiedy to mikrofalówka eksplodowała, rozrzucając zakrwawioną sierść i wnętrzności jej pupilka po całej kuchni.



Przypis:

Historia ta pojawiła się na długo przed mikrofalówkami. We wczesnych wersjach tej opowieści staruszka zamykała pupilka (psa lub kota) w suszarniach do ubrań.





Opalona panna młoda

Młoda dziewczyna, która za kilka dni miała wziąć ślub postanowiła skorzystać z usług solarium, by na ślubnym kobiercu być opaloną na „czekoladkę”. Zawitała do pobliskiego solarium, gdzie została nasmarowana specjalnymi kremami dla ochrony skóry, a następnie poddana naświetleniu. Jednakże po skończonym zabiegu dziewczyna była niezadowolona - liczyła na lepsze efekty, toteż postanowiła powtórnie skorzystać z zabiegu. Lecz i tym razem efekty nie były zadowalające. Po kilku kolejnych próbach dziewczyna uznała w końcu, że jest już wystarczająco opalona i szczęśliwa wróciła do domu. Na drugi dzień dziewczyna długo nie wychodziła ze swego pokoju, toteż zaniepokojeni rodzice postanowili sprawdzić czy wszystko z nią w porządku. Niestety nie było w porządku - znaleźli ją martwą w łóżku. Pośród rozpaczy wszyscy zastanawiali się co było powodem śmierci - dziewczyna w końcu cieszyła się bardzo dobrym zdrowiem, a na jej opalonej skórze nie widać było żadnych ran. Dopiero sekcja zwłok wykazała, iż była to wina nadmiernego napromieniowania - kremy ochroniły skórę dziewczyny przed spaleniem, lecz promienie stopiły jej większość narządów wewnętrznych…



Przypis:

W różnych wersjach tej opowieści z usług korzystają różne kobiety - to aktorka przed zagraniem roli, to znów studentka na rozpoczęcie pierwszego dnia nauki. Różne są też warianty śmierci - np. panna młoda pada martwa na ślubnym kobiercu lub też… źle się czuje, a wszędzie unosi się zapach spalonego mięsa. Udaje się do lekarza, który robi jej prześwietlenie i stwierdza, iż promienie spaliły jej cześć narządów wewnętrznych : )





Piesek zawsze uspokaja

Pewna starsza pani mieszkała samotnie w dużym domu. Towarzyszył jej jedynie wierny piesek, który spał co noc obok jej łóżka i na dobranoc lizał ją po ręce. Kobieta tak bardzo przywykła do tego zwyczaju, że nie mogła zasnąć dopóki jej pieszczoszek nie wyślinił jej dłoni. Pewnej jesiennej nocy zbudziło ją zawodzenie wiatru i dziwne odgłosy w jej domu… wiatr huczał, targając starymi okiennicami, zegar miarowo tykał w pokoju, a kobiecie wciąż zdawało się, że w jej domu jest ktoś obcy… z przerażeniem wpatrywała się w ciemność jeszcze kilka minut, kiedy to poczuła na swej ręce kojące pociągnięcia języka… odetchnęła z ulgą, przekonana, iż wszystko jest w najlepszym porządku i znów ułożyła się do snu. Tym razem zbudził ją natarczywy dźwięk cieknącego kranu. Miarowe KAP… KAP… KAP dobiegające z łazienki. Staruszka wstała, zapaliła światło i poszła zakręcić kurek. Gdy otworzyła drzwi łazienki jej oczom ukazał się przerażający widok - całe pomieszczenie skąpane było we krwi i wnętrznościach jej pupilka. Wypatroszone zwłoki psa leżały w wannie, a na lustrze widniał napis wysmarowany jego krwią: „ludzie też potrafią lizać. Wkrótce wrócę po ciebie”. Ktokolwiek to zrobił nie miał już okazji by wrócić - staruszka zmarła na atak serca.



Przypis:

Jest to jedna z moich ulubionych legend, która jak większość z nich ma kilka podobnych wersji. Jedna z odmian mówi, iż staruszka obudziła się dopiero rano i to jej pokój był cały we krwi a napis widniał na ścianie.



Indyk gotowy!

Pewne małżeństwo chciało wybrać się na wystawne przyjęci do bogatego lokalu, lecz nie mieli z kim zostawić swego kilkumiesięcznego dziecka. Wykonali kilka telefonów, aż w końcu pewien życzliwy znajomy polecił im dziewczynę z sąsiedztwa. Małżonkowie spisali jej numer telefonu, zadzwonili i już po chwili w drzwiach ich domu stała uśmiechnięta szesnastolatka. Rodzice dziecka dokładnie ją poinstruowali, ucałowali niemowlę i wyszli spokojnie na przyjęcie. Bawili się świetnie, lecz postanowili po kilku godzinach zadzwonić na wszelki wypadek do domu, by sprawdzić czy u dziecka i opiekunki wszystko ok. Dziewczyna odebrała telefon, a na pytanie co w domu odpowiedziała: „wszystko doskonale, nawet indyk już gotowy!”. Pani domu odetchnęła z ulgą i wróciła do zabawy gdy nagle przypomniała sobie, że przecież nie mieli oni żadnego indyka w lodówce! Pomyślała, że może coś złego dzieje się w domu, i podzieliła się swymi obawami z mężem. Już po kilku chwilach oboje byli w drodze powrotnej do domu. Żona zatelefonowała jeszcze z samochodu do opiekunki, lecz ta nie odbierała telefonu. Zaniepokojeni rodzice wpadli do domu. Pierwszym, co ich uderzyło po wejściu był unoszący się dym i zapach spalenizny. Weszli do kuchni i zobaczyli…zaćpaną do nieprzytomności dziewczynę i pieczeń palącą się w piekarniku. Gdy otworzyli drzwiczki ich oczom ukazał się przerażający widok- w piekarniku leżały zwęglone zwłoki ich kilkumiesięcznego dziecka…Opiekunka-narkomanka wsadziła je do piecyka, gdyż nie mogła uspokoić płaczącego niemowlaka



Przypis:

Historia ta powstała w latach 60. i miała być ostrzeżeniem przed pozostawianiem dzieci pod opieką nieznajomych oraz zgubnymi konsekwencjami brania narkotyków- legenda bardzo na czasie biorąc pod uwagę hippisowskie ruchy w tamtym okresie. Przez kolejnych dziesięć lat historia ta reklamowana była jako prawdziwa w większości mediów! Tak naprawdę zajście takie nigdy nie miało miejsca.





Fast Food

Pewnego ciężkiego dnia podczas przerwy obiadowej jeden z pracowników postanowił wstąpić do przydrożnej restauracji typu Fast Food. Już sam wystrój pomieszczenia nie przypadł mu do gustu- obskurne ściany z pozrywanymi tapetami, poplamione stoły…Lecz żołądek domagał się stanowczo porcji jedzenia, toteż zmysł estetyki naszego bohatera skapitulował bez walki. Mężczyzna zasiadł przy jednym ze stolików, wziął do ręki menu, rzucił na nie wzrokiem i zamówił porcję frytek z ketchupem. Jedzenie nie było najwyższej jakości, ale ważne że było w ogóle. Toteż mężczyzna nie narzekając zjadł całą porcję i wrócił do pracy. Mijały kolejne dni i wkrótce nadeszły przymusowe badania pracowników. Mężczyzna udał się na nie ze spokojem, gdyż od zawsze był przykładem końskiego zdrowia. Tym większe było jego przerażenie gdy lekarz zakomunikował mu, iż… jest on zarażony wirusem HIV. Nasz bohater stwierdził, iż to praktycznie niemożliwe, gdyż w ostatnim czasie nie odbywał stosunków seksualnych, a już z pewnością nie mieszał swej krwi z krwią osoby zarażonej! Na to lekarz poinformował go, że nie jest pierwszym takim przypadkiem niewyjaśnionego zakażenia, a policja już bada gdzie mogło dojść do nieoczekiwanego zakażenia dużej grupy osób. Kilka tygodni później, bohater już na łożu śmierci przeczytał w gazecie, że ujęto chorego psychicznie pracownika pobliskiego fast food’u który był nosicielem wirusa HIV. Udowodniono mu, iż mieszał swoją krew z ketchupem serwowanym gościom do frytek…



Przypis:

Historia ta niczym plaga rozprzestrzeniła się w USA i była przesyłana nawet drogą mailową jako list z ostrzeżeniem i namawianiem do spożywania jedynie oryginalnie pakowanego ketchupu. Wywołała także nie lada panikę wśród społeczeństwa. Oczywiście jak zdecydowana większość miejskich legend była ona jedynie historią zmyśloną- by rozwiać panikę amerykańscy lekarze podali oficjalny komunikat, iż nawet gdyby ktoś wpadł na tak chory pomysł i mieszał swą krew z ketchupem z pewnością nie mógłby on zarazić w ten sposób nikogo. Lecz oczywiście nikt nie mieszał.





Kanapka z Kurczakiem



Pewna starsza pani często wychodziła na niedzielne spacery. Gdy którejś słonecznej niedzieli przechadzała się po mieście nagle poczuła głód. By uspokoić swój żołądek udała się do pobliskiego baru szybkiej obsługi, gdzie zamówiła swoją ulubioną kanapkę z kurczakiem. Przestrzegła także kelnerkę, by ta przyniosła jej potrawę bez żadnego sosu ani majonezu, gdyż po prostu nienawidziła tych dodatków. Minęło kilka minut, a kanapka już leżała elegancko zaserwowana na talerzyku przed swoją właścicielką. Starsza pani podniosła przysmak do ust, zakosztowała jeden kęs…i nagle poczuła w ustach sos! Zdenerwowana zerknęła do kanapki gdzie wyraźnie widać było ślady białego dodatku przypominającego majonez. Niezadowolona staruszka udała się do szefowej baru by złożyć zażalenie. Jednakże wszyscy wypierali się twierdząc, iż to nie oni dodali majonezu do jej kanapki. I rzeczywiście- po chwili kucharz zauważył, że do przygotowania kanapki zostało przypadkowo wzięte odrzucone wcześniej mięso gdzie w kilku przypadkach wykryto choroby - w tym przypadku kurczak był zropiały…



Przypis:

Podczas opowiadania tej legendy niejednokrotnie padały nazwy fast-foodów, w których miało dojść do wspomnianego zdarzenia - najczęściej oskarżano McDonalds’a i KFC - choć historia to bujda, faktem jest, iż te właśnie firmy zaczęły ponosić straty na produkcji kanapek mięsnych. W różnych wersjach są także różne sposoby odkrycia „sekretu” kanapki- jedna wersja mówi, iż kobieta sama się tego domyśliła, inna zaś, że zachorowała a dziwną substancję zidentyfikowali dopiero lekarze. Fajnie znać tą legendę idąc ze znajomymi do jakiegoś baru szybkiej obsług i- wystarczy opowiedzieć historyjkę, patrzeć jak ich kanapka zamiera w połowie drogi do ust a po skończeniu usłyszeć „wiecie co? chyba nie jestem już głodny” : )







Dodatki do herbatki



Pewna europejska rodzina miała swych krewnych w U.S.A. Ponieważ utrzymywali ze sobą bardzo dobre stosunki i wciąż pozostawali w kontakcie, rodzina z Ameryki co jakiś czas przysyłała im paczki z różnymi rarytasami. Niestety od ostatniej przesyłki mijało już sporo czasu, toteż mieszkający w Europie członkowie rodziny zaczęli podejrzewać, że ich kontakty z krewnymi zza oceanu znacznie się pogorszyły. Ich obawy rozwiał listonosz, który pewnego mglistego ranka zapukał do ich drzwi i dostarczył przesyłkę z U.S.A. Rodzinka szybko odpakowała paczuszkę, w której znalazła bogato zdobioną szkatułkę z szarym proszkiem w środku. Początkowo nie wiedzieli do czego owa przesyłka ma służyć, lecz znając swoich krewnych stwierdzili, iż to kolejny przysmak i zaczęli regularnie dosypywać sobie po łyżeczce proszku do każdej herbaty. Twierdzili przy tym zgodnie, iż pili już lepsze rzeczy ale co tam - w końcu to paczka z Ameryki! Ich dodatku do herbaty zostało już bardzo niewiele kiedy to listonosz powtórnie zapukał do ich drzwi dostarczając tym razem list i przepraszając równocześnie za opóźnienie z dostarczeniem tej przesyłki - „przez tą mgłę wszystkie loty są opóźnione” powiedział odchodząc. Rodzina szybko otworzyła kopertę i zabrała się za czytanie listu. Treść nie była zbyt wesoła: „Z przykrością muszę was poinformować, iż zmarł dziadek. Jego ostatnią wolą, było spocząć na ojczystej ziemi, toteż w szkatułce przesłałam wam jego prochy z prośbą byście pochowali je na cmentarzu”…





Przypis:

Historia ta funkcjonuje zarówno jako miejska legenda, jak i też żart spod znaku czarnego humoru. Jej korzenie sięgają jeszcze czasów II wojny światowej, kiedy to krążyła opowieść o uciekinierze, który przysyłał swym angielskim krewnym paczki żywnościowe z Ameryki. Jest to jedna z legend, której prawdziwość nie jest określona w stu procentach - nie ma dowodów, iż zdarzyła się naprawdę, lecz grono osób zajmujących się zbieraniem i obalaniem mitów nie wykazało, iż ta historia jest zwykłą bujdą.





Mężczyzna na drodze



Pewna kobieta wracając od rodziny przemierzała swym samochodem bardzo długą trasę. Była już pierwsza w nocy, a ona wciąż niezmordowanie prowadziła samochód. Jadąc wąskimi drogami wśród lasów zaczęła już powoli zasypiać gdy nagle…zobaczyła mężczyznę leżącego bez ruchu na drodze! Kobieta zatrzymała swój samochód, powoli otworzyła drzwi i wychyliła się z auta. „Proszę pana, czy wszystko w porządku? Jest pan ranny?” zapytała ze strachem w głosie. Lecz mężczyzna nawet się nie poruszył i nic nie odpowiedział. Wokół słychać było tylko szum drzew i zawodzenie wiatru. Kobieta ostrożnie wysiadła z samochodu, wyciągnęła latarkę i powoli, krok za krokiem zaczęła się zbliżać ku mężczyźnie. Była już w połowie drogi dzielącej jej samochód od leżącego mężczyzny, gdy strach wziął górę - podbiegła do auta, zapaliła silnik i zawróciła, by udać się do najbliższego posterunku policji. Gdy tam dotarła opowiedziała o całym zdarzeniu i mężczyźnie leżącym bez ruchu a drodze. Policjanci przeznaczyli jej do eskorty dwa radiowozy i kazali się zaprowadzić na miejsce zdarzenia. Gdy tam dotarli…na drodze nie było już żadnego mężczyzny. Rozpoczęli przeszukiwania terenu. Po kilku chwilach do przestraszonej kobiety podszedł jeden z funkcjonariuszy: „w pobliskich zaroślach znaleźliśmy dwa zmasakrowane ciała młodych dziewczyn - ma pani szczęście, że nie podeszła bliżej”…



Przypis:

Legenda ta jest stosunkowo młoda (pierwsze wzmianki pojawiły się dopiero w 1997 roku) i pochodzi z Ameryki Południowej. W innej jej wersji kobieta widzi zaparkowane wzdłuż drogi auto - przestraszona postanawia je ominąć zjeżdżając z drogi i przedzierając się samochodem przez zarośla. Zawiadamia policję a rano obiera telefon, iż zjeżdżając w krzaki przejechała czającego się w nich psychopatę, którego policja poszukiwała już od dłuższego czasu.





Dziecko w samolocie



Hostessa przechadzająca się po pokładzie samolotu osobowego lecącego z Amsterdamu do Nowego Yorku zauważyła coś bardzo niepokojącego. Otóż dziecko, siedzące pomiędzy śpiącą na swych siedzeniach parą małżeńską wyglądało na bardzo chore. Na pierwszy rzut oka jego stan był tak przerażająco zły, że hostessa postanowiła interweniować. By nie budzić innych pasażerów nocnego lotu podeszła do dziecka, delikatnie odpięła mu pasy i wzięła go na ręce. Ku swemu przerażeniu odkryła, iż dziecko jest bardzo zimne…niosąc go na rękach do pomieszczenia dla personelu sprawdziła czy ma puls i oddycha… dziecko okazało się martwe. Natychmiastowo wezwano lekarza, który dokonał przerażającego odkrycia - od mostka dziecka, przez cały brzuch rozlegała się prowizorycznie zszyta rana. Lekarz rozciął szwy by przekonać się…że dziecko zostało wypatroszone ze wszystkich wnętrzności a w martwym ciele para małżeńska przemycająca narkotyki ukryła torebki kokainy…



Przypis:

Historia ta przekazywana była z ust do ust odkąd tylko pojawiły się narkotyki i ich przemytnicy. W innej wersji przed przejściem granicznym parze małżeńskiej ginie dziecko. Małżonkowie w panice szukają synka, lecz nigdzie nie mogą trafić na jego ślad. Jakieś pół godziny po zniknięciu matka widzi swego chłopca śpiącego na rękach obcego mężczyzny który już ma przejść przez granicę. Kobieta biegnie w kierunku mężczyzny krzycząc że to jej dziecko. Mężczyzna upuszcza chłopca i ucieka. Matka podbiega do swego dziecka, które…nie żyje. Okazuje się, iż chłopiec został brutalnie zamordowany a jego ciało wypełnione torebkami z kokainą.





KrOOlik : )





Pewien mężczyzna lubiący polowania wprowadził się wraz ze swym psem do nowego domu. Okolica wydawała się bardzo zaciszna - mieszkające w sąsiedztwie dwie starsze panie bardzo polubiły nowego sąsiada i jego wiernego towarzysza. Piesek zaprzyjaźnił się nawet z ich śnieżnobiałym króliczkiem, który był pupilkiem staruszek! Pewnego wieczoru mężczyzna wrócił z pracy bardzo zmęczony po ciężkim dniu. Jego pies jednak radośnie podskakując i machając ogonem domagał się cowieczornego spaceru. Mężczyzna był jednak tak zmęczony, że tylko wypuścił kudłatego zwierzaka na podwórko, a sam położył się do łóżka. Po mniej więcej godzinie obudziło go szczekanie do drzwi. Zaspany poszedł je otworzyć…i sen szybko zniknął mu z oczu kiedy zobaczył, że piesek…trzyma w zębach królika sąsiadek! Szybko zabrał futrzaka ubrudzonego błotem, umył go i wysuszył mu sierść. Dokładnie obejrzał zwierzątko, a gdy stwierdził, że nie ma ono śladów pogryzienia (całe szczęście że pies nie wbił mocniej zębów!) postanowił zakraść się do domu staruszek i umieścić ich pupilka ponownie w klatce. Gdy zagasły wszystkie światła mężczyzna udał się do domu sąsiadek , ułożył króliczka obok jego miski i wrócił do domu. Rankiem wychodząc do pracy zauważył obie starsze panie rozdygotane i patrzące z przerażeniem do klatki, gdzie leżał ich martwy zwierzak. Jedna z nich nawet bezustannie kreśliła nad futrzakiem znak krzyża! „no to wpadłem” pomyślał mężczyzna ale postanowił udawać, że nie wie o co chodzi. Przechodząc obok staruszek przybrał zatroskaną minę i zapytał: „co się stało? Czy króliczek zdechł?”

„tak zdechł”- stwierdziła jedna z przerażonych staruszek, „tyle że pochowałyśmy go w ogródku dwa dni temu, a dziś on wrócił do klatki!”



Przypis:

Historia raczej śmieszna, ale bardzo ją lubię: ) w niektórych wersjach zamiast królika występuje kot. Niekiedy staruszki zrzucają winę na satanistów lub twierdzą, iż musiały pochować żywego zwierzaka.





Stacja benzynowa



W ulewną noc pewna dziewczyna wracała samochodem do domu. Krople rzęsistego deszczu bębniły o dach jej samochodu i ściekały strumieniami po szybach, wiatr zawodził na zewnątrz a ona przemierzała samochodem drogę pośród gęstych lasów. Wkrótce miała rozpętać się prawdziwa burza. Usłyszała już pierwsze, stłumione odgłosy grzmotów, gdy nagle spiker radiowy przerwał audycję muzyczną by nadać komunikat o niebezpiecznym psychopacie który uciekł z pobliskiego zakładu psychiatrycznego. Dokonał on wcześniej kilku brutalnych morderstw, toteż spiker poważnym tonem pouczył słuchaczy, by ci zamknęli się w swych domach, dopóki policja nie złapie uciekiniera. Dziewczyna zdołała jeszcze przejechać paręset metrów po tym komunikacie, gdy nagle jej auto zaczęło powoli zwalniać i się zatrzymywać…skończyła jej się benzyna! Przerażona dziewczyna wpadła w panikę, gdy nagle tuż za drzewami ujrzała małą stację benzynową i sklepik. Włączyła rezerwę i udało jej się resztkami paliwa wtoczyć wóz na betonowy podjazd. Otworzyła drzwi i wysunęła się z samochodu wprost w mroźny, niemiłosiernie siąpiący deszcz. Zatankowała bak do pełna i szybkim krokiem udała się do sklepiku, by zapłacić za benzynę. Otworzyła drzwi i weszła do mrocznego, oświetlonego zaledwie jedną, psującą się jarzeniówką pomieszczenia. „Zatankowałam i chciałabym zapłacić za benzynę!” zawołała dziewczyna, gdyż pomieszczenie było zupełnie puste. Poczekała chwilę, lecz nie usłyszała żadnej odpowiedzi…Postąpiła kilka kroków naprzód, w kierunku obskurnych drzwi prowadzących na zaplecze. Podeszła do nich i delikatnie nacisnęła klamkę…drzwi skrzypnęły i powoli się uchyliły odsłaniając skąpane w mroku pomieszczenie. Dziewczyna wytężyła wzrok i zobaczyła, że w cieniach pomiędzy półkami ktoś stoi. Wysoki mężczyzna ubrany w roboczy kombinezon wyszedł z cienia i powoli, bez słowa szedł w kierunku dziewczyny. „Kim pan jest?” zapytała dziewczyna. Ręce drżały jej ze strachu. „Ja-a je-ee-estem kie-kierownikiem stacji” wyjąkał nieznajomy. Dziewczyna zmierzyła go wzrokiem i dostrzegła, że w ręce trzyma on długi nóż…Pobladła i spojrzała przerażeniem na mężczyznę. Ten szybko zorientował się, że dostrzegła ona jego nóż i zaczął wyjaśniać: „to-o ty-tylko…” lecz nie zdołał dokończyć gdyż dziewczyna pędem rzuciła się w kierunku wyjścia. Nieznajomy rzucił się za nią w pogoń. Oboje wypadli ze sklepu wprost w strugi ulewnego deszczu. Przerażona dziewczyna biegła w kierunku swego samochodu słysząc kroki napastnika tuż za sobą. Nieustanne pluskanie ciężkich butów o pokryty kałużami beton zbliżało się coraz bardziej…gdy dziewczyna zdołała dosięgnąć klamki od drzwi swego samochodu. Wskoczyła do środka i zatrzasnęła za sobą drzwi nim mężczyzna zdążył ją dogonić. Szybko wyciągnęła z kieszeni kluczyki i rzucając nerwowe spojrzenia w kierunku nieznajomego, zdołała przekręcić kluczyk w stacyjce. Jednakże on już jej nie gonił - widziała tylko czarny kontur postaci stojący kilka metrów od jej auta wśród siąpiącego deszczu. Światła samochodu rozbłysły, gdy nagle mężczyzna rzucił się w kierunku jej okna, waląc po nim pięściami i krzycząc „O-On….on..!” Jednakże dziewczyna wcisnęła gaz, koła zapiszczały i samochód ruszył pędem przed siebie zostawiając mężczyzną w kombinezonie na podjeździe…Pośród pisku opon i ryku silnika nie zdołała usłyszeć ostatniego zdania, które próbował jej powiedzieć nieznajomy. Na nieszczęście dla niej. Brzmiało ono: „on jest na tylnym siedzeniu!”



Rano policja wezwana przez jąkającego się właściciela stacji znalazła jej samochód kilometr dalej. Szyby spływały krwią, a ciało dziewczyny porąbane było siekierą na kawałki. Zbiega-psychopaty nie udało się złapać.



Przypis:

Historia ta wykorzystana została wykorzystana w horrorze SPOJLER! „Urban Legend” („Ulice Strachu”)w bardzo podobnej wersji KONIEC SPOJLERA : ) ale ma także kilka innych wariantów. W jednym z nich właściciel stacji podchodzi do dziewczyny, by zapytać czy ma dolać benzyny. Dziewczyna mówi, że tak ale on prosi ją by wysiadła z samochodu i udała się z nim do biura. Gdy tam dochodzą właściciel zamyka drzwi i zatyka usta dziewczynie. Ta jest przerażona, lecz on mówi jej…że ktoś był na jej tylnym siedzeniu i nie chciał żeby tamten osobnik zorientował się, że on go widział. Razem dzwonią po policją która łapie psychopatę. Legendę tą przedstawiłem w trochę inny sposób niż pozostałe- bardziej opisowy i podchodzący chwilami pod opowiadanie - gdyż w takiej rozbudowanej wersji usłyszałem ją po raz pierwszy. Zrobiła na mnie duże wrażenie, toteż postanowiłem nie zmieniać jej formuły.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pola
Tęczowy Przyjaciel
Tęczowy Przyjaciel



Dołączył: 21 Paź 2006
Posty: 1439
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław - Meeting Place

PostWysłany: Nie 16:58, 18 Lut 2007    Temat postu:

nie czytasz? :> to skąd wiesz co tam jest? a jak tam bedzie cos zlego <zuoooo>? w koncu opublikowalas kilka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nataleczka206
Tęczowy Przyjaciel
Tęczowy Przyjaciel



Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: aaa z Warszawy :P

PostWysłany: Śro 16:02, 18 Kwi 2007    Temat postu:

W latach 60 i 70 XX w. w Polsce niezwykłą popularnością cieszyła się legenda o złowieszczym samochodzie - czarnej wołdze. W zależności od przekazywanych wersji mieli nią kierować księża, zakonnice, wampiry lub też sataniści. Ponoć jeździła ona ulicami miast i porywała dzieci z chodników. Ponoć wyruszała wraz z zachodem słońca, a porwanym dzieciom spuszczała całą Krew w bliżej nieokreślonych celach. Historia ta miała głównie na celu wystraszenie niesfornych dzieci i zatrzymani ich w domu po zmroku, dlatego też może dziwić fakt iż powracająca w latach 90 zmieniona wersja tej opowieści wzbudziła w Polsce powszechne zamieszanie. Wedle nowej wersji ulicami miast kursowało czarne BMW kierowane przez samego diabła.
Zatrzymywał on przechodni i pytał która godzina - jeśli nieszczęśnik udzielił odpowiedzi miał on umrzeć następnego dnia właśnie o tej godzinie. Historia ta szybko rozeszła się po całym kraju wzbudzając wiele obaw, głównie wśród ludzi pamiętających jeszcze czasy czarnej Wołgi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nataleczka206
Tęczowy Przyjaciel
Tęczowy Przyjaciel



Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: aaa z Warszawy :P

PostWysłany: Śro 16:03, 18 Kwi 2007    Temat postu:

Założę się że nieraz wchodząc do McDonalds’a usłyszeliście od znajomych by nie zamawiać szejka, czy też innego napoju. Dlaczego? Otóż dlatego, iż ktoś, gdzieś, kiedyś zatruł się szejkiem bądź pepsi w McDonaldsie. Poszedł do szpitala i co wykryto? W wypitym napoju znajdował się mocz/sperma pracowników baru. Szokujące prawda? Ale w stu procentach nieprawdziwe. Jest to kolejna miejska legenda, która zyskała ogromną popularność i wiarygodność wśród polskiej młodzieży. Mimo, iż taki przypadek nie został w Polsce odnotowany zdecydowana większość twierdzi, iż cała historia zdarzyła się naprawdę, do tego w najbliższym McDonaldsie. Moi znajomi również boją się pić w McDonaldsie przekazując sobie tą historię z ust do ust… nie zamierzam ich wyprowadzać z błędu : )

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nataleczka206
Tęczowy Przyjaciel
Tęczowy Przyjaciel



Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 228
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: aaa z Warszawy :P

PostWysłany: Śro 16:03, 18 Kwi 2007    Temat postu:

W czasach obecnych słuch o tej miejskiej legendzie zaginął już zupełnie, lecz nasze babcie i nasi dziadkowie, którzy żyli w czasach, kiedy to jeszcze grozy nie budzili seryjni mordercy w maskach, złodzieje narządów, czy wymykająca się spod kontroli nowoczesna technologia, a „zwyczajne” diabły, wampiry i duchy, pamiętają ją doskonale. Dziś możemy ją usłyszeć praktycznie tylko od nich, gdyż nie powstała zmodernizowana wersja tej legendy (lub przynajmniej ja nigdy się jeszcze z nią nie zetknąłem). Tak więc przysłuchując się rozmowie naszych babć nieraz możemy usłyszeć: „A tam we wsi to na potańcówkę som dioboł przyszedł!”. Tak krótko można streścić tą historię. Mówi ona o dziewczynie, która spotyka na potańcówce przystojnego chłopaka z bródką. Zaczyna z nim tańczyć i bawi się doskonale aż do momentu, kiedy zauważa, że jej partner ma kopyta zamiast stóp! Z opowieści naszych babć można wywnioskować, iż chodząc na tańce, zanim zaczęły pląsy z jakimkolwiek chłopakiem, to z przerażeniem sprawdzały, czy przypadkiem ich wybranek nie ma pary kopyt… : )

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum 41 Wrocławska Drużyna Harcerek TĘCZA Strona Główna -> Humor Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
 
 
Regulamin